Forum Najtelenowele  Strona Główna Najtelenowele
Telenowele, seriale i nie tylko ! :D
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

ZWRACAM CI WOLNOŚĆ...
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Najtelenowele Strona Główna -> Nasze telenowele :D
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maite Perroni
Moderator



Dołączył: 17 Lip 2011
Posty: 277
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:44, 10 Sie 2011    Temat postu:

No to pisz szybko to coś do piątku napiszesz WesolyWesoly .
Chociaż Ty masz gorzej bo ja pisze o Tym co mi się zdarzało a Ty musisz wymyślać i zastanawiać sie co napisać żeby potem mogła cos wyskrobać WesolyWesoly .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wodzko
Moderator



Dołączył: 17 Lip 2011
Posty: 444
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Radom
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:47, 10 Sie 2011    Temat postu:

No masz rację...

Ale już kończę odcineczek nr dwa.

Teraz tylko literówki muszę sprawdzić....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maite Perroni
Moderator



Dołączył: 17 Lip 2011
Posty: 277
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:42, 10 Sie 2011    Temat postu:

Lucrecja Cordoba napisał:
No masz rację...

Ale już kończę odcineczek nr dwa.

Teraz tylko literówki muszę sprawdzić....


Czyli masz to samo co ja Wesoly . Ja też zawsze ortografie sprawdzam . A najgorsze że w notatniku pisze to nie podkreślają mi się błędy Smutny .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wodzko
Moderator



Dołączył: 17 Lip 2011
Posty: 444
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Radom
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 1:27, 11 Sie 2011    Temat postu:

no a mi podkreśla i chociaż tyle w tym dobrego....

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wodzko
Moderator



Dołączył: 17 Lip 2011
Posty: 444
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Radom
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:19, 11 Sie 2011    Temat postu:

Rozdział 2






Ty udajesz, że nie widzisz ja udaję , że nie czuję.


- Nie Daniel ! Powiedziałam koniec kropka! - krzyczała Lorena na cały gabinet. Daniel siedział w fotelu i czekał aż jego narzeczona wyładuje swoją złość. Dlaczego jej na to pozwalał ? Bo wiedział skąd ten gniew. Lori nienawidziła Victorii za to ,że kilka lat temu odebrała jej narzeczonego. Tak tego samego co teraz słuchał jej krzyków. Mieli się pobrać ale ślub nie doszedł do skutku. Bo ojciec Daniela zmarł a on by utrzymać rodzinę przystał na warunki ojca Viki. To dlatego tak bardzo Lorena nienawidziła Victorii i to był powód dla którego nie chciała puścić ukochanego w rodzinne strony. Kiedy Lori się wykrzyczała wstał i spokojnie powiedział.
- Jadę bo moja matka jest chora. I nie zakładaj z góry ,że się z nią spotkam. Nawet nie wiem czy ona nadal tam mieszka.
- Mieszka czy nie ty nie jedziesz ! A matkę sprowadź tu stać cię na to ! - powiedziała tonem nie znoszącym sprzeciwu.
Być może inny uległ by ale nie on. To jedna z jego cech ... miał swoje zdanie i nikt ale to nikt nie potrafił zmusić go do czegokolwiek.
- Podjąłem decyzję jeśli się z nią nie zgadzasz trudno. - tym razem on był stanowczy. Wściekła wzięła torebkę i wyszła jak burza z gabinetu trzaskając drzwiami. Miał dość tego ,że ktoś dyktował mu co ma robić. "Już raz zmusili go do złej decyzji drugi raz na to nie pozwoli." pomyślał. Ten telefon całkowicie wyprowadził go z równowagi dlatego do końca dnia nie potrafił skupić się na pracy. Ale czy aby tylko chodziło o matkę? Nie... myślał też o swojej byłej żonie. Zastanawiał się czy nadal mieszka w domu który wybudowali dla siebie. Czy wciąż ma krótkie kruczoczarne włosy. Czy jej oczy nadal mają ten cudowny błysk i radość w oku jaką posiadała tylko ona. Uwielbiał te czekoladowe oczy i cudowny promienny uśmiech. Odkąd wyjechał tęsknił za nimi. Tęsknił za nią. ,,Przestań o niej myśleć do cholery! Jedziesz tam tylko do matki od niej masz trzymać się z daleka zrozumiano?" powiedział sam do siebie. Wiedział ,że nie może się z nią spotkać. Bo to zgubiło by ich oboje po raz drugi.
*************************
Siedziała jak na szpilkach i czekała aż jej była teściowa poda kawę. Gdy to zrobiła. Viki od razu przeszła do rzeczy. Chciała mieć to za sobą jak najszybciej.
- Przyszłam bo... bo niedługo pojawi się u mamy Daniel. I by go zatrzymać potrzebuje twojej pomocy Mario.
- Dobrze kochana tylko powiedz o co chodzi.
- Potrzebuję by twój syn oddał szpik kostny.
- Szpik ? Ale dla kogo ? Nie ... proszę tylko nie mów mi ,że ty jesteś chora ! - powiedziała przerażona.
- Nie spokojnie ... niej ja! Choć wolałabym być to ja. - odpowiedziała ze smutkiem w oczach.
- Dziecko co ty wygadujesz? Nawet tak nie mów !
- Mario ten szpik on jest potrzebny dla... dla mojej córki ! - powiedziała jednym tchem a po jej policzku popłynęła jedna samotna łza. Szok jaki przeżyła Maria był oczekiwany przez Victorię. Jej teściowa po mimo tego ,że mieszkała w Meksyku tak samo jak Daniel nie miała pojęcia o wnuczce. Teraz przyszedł czas by się o tym dowiedziała. Więc nie czekając na dalsze pytania Mari powiedziała;
- Sofia moja córka jest też córką Daniela i twoją wnuczką.
Maria zerwała się z fotela i srogo spojrzała na Viki.
- Jak mogłaś ... nie rozumiem jak mogłaś nie powiedzieć mi o tym ? Myślała...miałam nadzieje ,że do mnie nie masz żalu. Ale widać myliłam się.
- Nie to nie tak ! Ja ... ja po prostu nie chciałam by on wiedział.
Maria spojrzała na nią i po chwili przytuliła.
- Zranił cię wiem... ale jestem pewna Viktoria ,że tak naprawdę mój syn cię kocha.
- Mario proszę... nie rozmawiajmy o nim. Ja tylko chce by pomógł Sofii potem może ponownie zniknąć.
- Dobrze. A więc na czym ma polegać moja rola? - zapytała tuląc Viki do siebie.
- By go tu sprowadzić musiałam skłamać. I powiedziałam ,że jesteś chora.
- Oj słonko wiesz co będzie jak on tu przyleci i zobaczy mnie całą i zdrową.
- Wiem... i liczę się z tym. Jednak dla córki jestem gotowa znieść jego gniew. - powiedziała dumnie.
O tak jej były mąż na pewno wpadnie w złość. Ale miała to gdzieś. Najważniejsza była Sofia. Nagle Maria zapytała;
- To kiedy mi ją przedstawisz... dlaczego w ogóle tu z nią nie przyszłaś?
- Bo ona jest teraz w szpitalu. Musieliśmy zrobić badania. Za dwa dni jednak zabieram ją do domu.
- Wiesz Victoria powinnam się na ciebie gniewać. Nie pozwoliłaś mi jej poznać a teraz kiedy jest chora ... - Maria nie dokończyła zdania bo z jej oczu popłynęły łzy. Dopiero co dowiedziała się o wnuczce. Ale zamiast radości czuła smutek bo jak go nie czuć gdy wiesz ,że mała jest chora. Victoria przytuliła się do niej. Teraz obie płakały. A kiedy już doszły do siebie usiadły i zaczęły rozmawiać. Viki opowiedziała jej o Sofi. O tym jak wygląda co lubi. Co ją śmieszy a co złości. A potem omówiły plan zatrzymania Daniela. Dwie godziny później Victoria wróciła do szpitala. Mała siedziała na łóżko i rysowała. Jej blond loczki opadały na ramiona. Buzia była uśmiechnięta a to oznaczało iż czuła się lepiej. Paula siedziała obok robiąc jej wycinankę. Podeszła bliżej i ucałowała córkę.
- Cześć aniołku.
- Mamuś ! - powiedziała radośnie zarzucając jej ręce na szyję.
Objęła Sofię i przytuliła najmocniej jak potrafiła. Kochała ją tak bardzo ,że myśl o stracie doprowadzała ją do szaleństwa. Łzy ponownie zakręciły się w jej oczach. Otarła je jednak szybko nie chciała by mała to widziała.
- Co rysujesz słoneczko ? - zapytała
Dziewczynka uniosła rysunek i pokazała mówiąc;
- Narysowałam tęczę mamuś dla ciebie. Proszę nie smuć się już. - powiedziała smutnym głosem i ucałowała matkę w policzek.
Przed córką ciężko było ukryć cokolwiek tym bardziej jeśli chodziło o uczucia.Co do tego to jej pociecha miała nosa. Bo choćby nie wiem jak się starała. Mała i tak zawsze wiedziała w jakim obecnie nastroju ona jest.
- Dobrze kochanie już nie będę. - powiedziała uśmiechając się.
Potem we trzy zaczęły grać w chińczyka. A kiedy mała poczuła się zmęczona Victoria przeczytała jej bajkę przed snem. Jak tylko Sofia zasnęła razem z Paulą zeszły na dół do bufetu by napić się kawy. Bratowa zaczęła wypytywać o reakcję Mari na wiadomość o wnuczce. Przyjaciółka streściła jej wszystko i zapadło milczenie. Paula wiedziała o czym myśli Viki. Tego jednego nie potrafiła ukryć. Zawsze gdy myślała o Danielu jej twarz stawała się smutna a oczy szkliły się od łez. Dobrze wiedziała iż przyjaciółka wciąż go kocha i jak trudne będzie dla niej spotkać się z nim. Ona sama nigdy w życiu nie chciała by się znaleźć w podobnej sytuacji. Nie miała pojęcia jak to jest kochać a nie być kochanym. Bo Martin kochał ją od zawsze tak samo jak ona jego. I dziękowała Bogu ,że ma tak cudownego męża.Dlatego też współczuła Viki. Z rozmyślań wyrwał ich dobrze znany im głos to był Martin.
- Witam moje śliczne. - powiedział i ucałował najpierw jedną a potem drugą.
- Kochanie ty już po pracy ? - zapytała
- Tak skarbie i przyjechałem po ciebie.
- Dobrze bo padam z nóg.
- Siostra a ty jedziesz do domu czy zostajesz z małą?
- Zostaję. Jutro rano zmieni mnie mama.
- Ok. A więc słonko wstawaj... zajrzę do małej i jedziemy.
Cała trójka wróciła na salę. Martin delikatnie ucałował drobną twarzyczkę Sofi. Potem pożegnał się z siostrą i pojechali do domu. Viki zaś usiadła na parapecie i spoglądając w okno patrzyła na ciemne niebo pełne gwiazd. I znowu w jej głowie pojawił się on. Była zła na siebie ,że mimo upływu lat ona wciąż o nim myślała. I nie potrafiła wyrwać go ze swojego serca. Pamięta dzień gdy go poznała. Siedziała wtedy na schodach swojego domu i patrzyła na szybujący samolot. Nagle na przeciwko pojechało czarne BMV wysiadło z niego małżeństwo a zaraz za nimi on. Był dość wysoki jak na swój wiek. Miał blond włosy dokładnie takie same jak teraz ma jej córka. Nie widział jej. Był zbyt zajęty kłóceniem się z rodzicami. Miał do nich żal za przeprowadzkę. Krzyczał ,,Że nie ma zamiaru mieszkać w tym durnym mieście i koniecznie chce wrócić do Stanów". Reszty sprzeczki nie słyszała bo cała czwórka ... tak czwórka. Bo Daniel miał jeszcze siostrę. czerwonowłosą Sandrę. A więc cała czwórka weszła do środka. Po zachowaniu Daniela wiedziała ,że jako sąsiedzi nie przypadną sobie do gustu. Ona była spokojna i nieśmiała a on jak go wtedy oceniła ,,zbuntowany awanturnik" . ,,Z takim na pewno się nie dogada." myślała wtedy. I rzeczywiście na początku jak tylko ich rodzice przyszli do niej do domu by poznać sąsiadów ona i Daniel spoglądali na siebie jak na wrogów. I każdego dnia kłócili się o byle co. Jedyne co w nim wtedy lubiła były jego oczy i uśmiech. To urzekło ją od samego początku. Ich sprzeczki trwały pół roku. Przełom nastąpił gdy zmarł najukochańszy pies jej byłego męża. Wtedy ona poszła by go pocieszyć. Wtedy też po raz pierwszy zobaczyła prawdziwą twarz Daniela. Prawdziwe oblicze które bardzo się jej spodobało. Bo choć uważała go za buntownika, awanturnika i bezduszną osobę to tego dnia pokazała jej, że tak naprawdę jest wrażliwy. Nie sądziła nigdy ,że można tak płakać z powodu zwierzaka. Ona sama będąc wrażliwa nie płakała tak mocno po stracie swojego kotka jak on po stracie psa. Od tamtej pory zamiast się kłócić zaczęli rozmawiać i coraz więcej czasu spędzać ze sobą. Aż w końcu stali się najlepszymi przyjaciółmi. jednak z czasem Viki zrozumiała iż zakochała się w nim. Ze strachu ,że może go stracić ukrywała to. Jednak pomysł ze ślubem jacy dali ich rodzice. Popsuł wszystko. Daniel zorientował się w jej uczuciach do niego i ją znienawidził. I tak oto zakończyła się ich przyjaźń. Na myśl o tym po jej policzkach potoczyły się łzy. Rozkleiła by się bardziej gdyby nie fakt ,że jej córka nagle zaczęła się wiercić nie spokojnie. Szybko podeszła do niej i zaczęła głaskać po policzku co natychmiast uspokoiło małą. Widać dręczył ją jakiś koszmar. Przytuliła się więc do niej i trzymając z rękę zasnęła.
******************************
Samolot wylądował w Meksyku około godziny 15.00. Daniel był wyczerpany podróżą. Choć lecieli 9 godzin to nie zmrużył oka nawet na chwilę. Bo jak nie myślał o matce to o Victori. I to cholernie go przerażało. Jeszcze nie znalazł się w domu matki a już bez ustanku rozmyślał o byłej żonie. ,,Musiał jak najszybciej dowiedzieć się co z jego rodzicielką i zrobić wszystko by szybko wyzdrowiała. By on mógł spokojnie i jak najszybciej wrócić do Stanów. Musiał to zrobić nim znowu spotka Viki. W sumie nie powinien się martwić. Meksyk nie był aż tak mały.Jeśli będzie unikał okolic jej domu nie powinien jej ujrzeć." pomyślał i wsiadł do taksówki. W drodze spoglądał przez okno i podziwił zmiany jakie zaszły w tym mieście. Gdy przyjechali tu pierwszy raz był zły. Nie mógł zrozumieć jak rodzice woleli Stany od tego miasta. Ale z czasem sam przekonał się ,że to wyjątkowe miejsce. Dlatego trudno było mu stąd wyjeżdżać. Ale oboje musieli zacząć żyć na nowo.Dlatego jedno z nich musiało zniknąć na dobre. Tym kimś był on. Wyjechał by ona mogła być wreszcie szczęśliwa. By zaczęła nowe życie nie obawiając się spotkania z nim. Wiedział ,że każde spotkanie przywoływało by wspomnienia.I zadane rany zamiast goić się wciąż były by żywe. Załatwił sprawy związane z firmą. Zadbał o przyszłość matki i siostry i kiedy wszystko miał już pozałatwiane spakował walizkę i wyleciał do Stanów. Wrócił do Loreny. Nie kochał jej już.Przynajmniej nie tak jak kilka lat temu ale chciał zapomnieć o Victori. Dlatego gdy Lori otworzyła dla niego swoje ramiona on szybko w nie wpadł. I tak przez te pięć lat żyli razem. On udawał szczęśliwego ona zaś była szczęśliwa. Nie wiedząc ,że jej ukochany w sercu zamiast nosić ją nosi inną. ,,Rany co za ironia losu ! Gdy Victoria go kochała i była gotowa uchylić mu kawałek nieba. On nie docenił jej miłości i nią wzgardził. A teraz sam kochał ją i dałby wszystko by i ona nadal go kochała. Na to jednak było już za późno. Bo zniszczył sam co było tak piękne." pomyślał.
- Jesteśmy na miejscu proszę pana. - usłyszał nagle głos taksówkarza.
- Ile płacę ? - zapytał
Gdy taksówkarz podał cenę wyjął portfel i zapłacił. Po czym wysiadł z taksówki i z walizką ruszył w stronę domu. Przystanął na chwilę i spojrzał na domu rodziców Vickorii. Od dwóch lat mieszkał tam ktoś inny z tego co powiedziała mu matka rodzice Viki wyprowadzili się na drugą stronę miasta by być bliżej córki. Dlatego miał pewność ,że szansa na spotkanie jej jest jak jeden na milion. Wzdychną jednak tęsknie i ruszył dalej. Ledwo stanął na werandzie a drzwi jego domu otworzyły się.
- Dani ! - krzyknęła czerwonowłosa piękność i rzuciła mu się na szyję.
- Cześć siostra. - powiedział rzucając walizkę i przytulając ją mocno.
- Cholera już myślałam ,że nie doczekam dnia twojego powrotu.
Puścił ją i delikatnie się uśmiechnął po czym powiedział;
- Ja nie na stałe tylko dopóki mama nie wyzdrowieje.
Zdziwienie Sandry było ogromne. Wytrzeszczyła oczy tak szeroko iż nastąpiła obawa ,że za chwilę wypadną.
- Ale z nią wszystko gra ! - powiedziała nie rozumiejąc o czym mówi brat. - Zresztą wejdź i sam zobacz. - dodała wpuszczając go w końcu do środka.
Daniel wszedł postawił bagaż w holu i ruszył za siostrą do ogrodu. Sekundę później dostrzegł Marię która w obecnej chwili w najlepsze sadzała kwiatki. Teraz on otworzył oczy szeroko. I wściekły podszedł bliżej by go dostrzegła. Maria wkładała ostatnią różę gdy spostrzegła buta. Wiedziała do kogo należy po woli uniosła się i spojrzała na syna. Jego wyraz twarzy mówił sam za siebie był wściekły.
- To ja lecę na złamanie karku i zamartwiam się jak głupi a ty tu sobie kwiatki sadzisz w najlepsze ! No świetnie po prostu bomba!
- Świetne jest to ,że mój syn zamiast przytulić mnie i cieszyć się iż nic mi nie jest ma do mnie pretensję ! Widzę ,że wolałbyś bym była umierająca ! - powiedziała z wyrzutem.
Po tych słowach jego twarz złagodniała.
- Przepraszam mamo. Oczywiście ,że wolę widzieć cię pełną życia. - powiedziała i przytulił ją całując w policzek.
- No i tak powinieneś zacząć od razu. Zresztą to niedopuszczalne bym musiała kłamać w tak okrutny sposób. By tylko ujrzeć własnego syna.
- Proszę nie zaczynaj. -rzekł błagalnie.
- No co ? Odkąd wyjechałeś tylko dzwonisz. Ani razu nie przyjechałeś na święta. To chyba nie ładnie wobec matki i siostry.
- Mamo proszę.
- Nie zamierzam ci odpuścić... jesteś moim dzieckiem i też chciała bym cię widywać.
- Przecież widujesz.
- Tak dwa razy do roku z okazji świąt i to w tych twoich przeklętych Stanach !
Sandra stała i słuchała uważnie wymiany zdań jaka prowadziła jej matka i brat. I choć nigdy nie zgadzała się z matką to tym razem musiała przyznać jej rację.,,Daniel odkąd wyjechał ani razu po za dzisiejszą oczywiście wizytą nie pojawił się w Meksyku. To one chcąc spędzić z nim święta jechały do niego.Sani nie znała konkretnego powodu dla którego brat tak bardzo unikał powrotu tu. ale wiedziała od matki ,że ma to związek z Victorią.A że ona była zbyt zajęta sobą i swoimi problemami nigdy nie wnikała w problemy brata. Teraz jednak była ciekawa. I dlatego nagle wypaliła;
- Nie bój się nie spotkasz jej! Ona nas nie odwiedza od czasu waszego rozstania !
Gdyby spojrzenie zabijało Sandra leżała by już martwa po tym jak Maria zmierzyła ją wzrokiem.Zaś oczy Daniela natychmiast posmutniały. Sani zdała sobie sprawę z popełnionego błędu i by go szybko wymazać z pamięci rzekła nagle;
- Wiesz ,że nagrałam swoją pierwszą płytę ?
Zmiana tematu ucieszyła wszystkich. Weszli w końcu do domu i zaczęli rozmawiać.Jak tylko Sandra podzieliła się z nim wiadomościami o sobie. Zapytał z powagą ;
- Mamo a teraz powiedz jaki jest prawdziwy powód ściągnięcia mnie tu?
Już miała zacząć mu wyjaśniać gdy nagle zadzwoniła jego komórka. spojrzał na wyświetlacz. Dzwonili z firmy musiał więc odebrać. Przeprosił matkę i siostrę a potem wyszedł do kuchni. Po kilku minutowej rozmowie wrócił.
- Wiesz co mamo nie gniewaj się ale padam z nóg. Położę się a jutro porozmawiamy dobrze? - powiedział i ucałował matkę w czoło.
- Dobrze. Tak szczerze to wolę też to przełożyć. Tak więc do jutra. Dobranoc synku !
Powiedziała Maria gdy Daniel wchodził na górę. Ulżyło jej bo to Victoria miała mu o wszystkim powiedzieć nie ona. By to jednak zrobić musiała powiadomić ją o jego przyjeździe. Zadzwoniła więc do niej na komórkę ale włączyła się poczta. ,,Pewnie jest przy małej i wyłączyła telefon. No nic z samego rana do niej zadzwonię" powiedziała do siebie cichutko pod nosem. Potem pożegnała się z córką i poszła do siebie.
********************************
Była 8.00 rano właśnie do sali wjechało śniadanie. Viki wzięła tacę i postawiła przed córką.
-Słoneczko siadaj śniadanie przejechało.
- A fuj ! Mamuś co to jest?
Zapytała widząc niewiadomego pochodzenia papkę na talerzu. Nie wyglądało to apetycznie i sama Victoria by tego nie zjadła no ale to był szpital czego mogła oczekiwać ,że podadzą naleśniki z bananami i sosem czekoladowym. Ulubione danie jej córki a także Daniela. ,,No nie znowu on!Dlaczego teraz przy każdej okazji wspominała jego?" zastanawiała się. ,,Czy to z powodu jego przyjazdu?" zapytała samą siebie w myślach. ,,Nie ważne! Musi o nim zapomnieć i skupić się na małej." pomyślała i spojrzała jeszcze raz na talerza potem na córkę. Jej mina doskonale wyrażała co córka sądzi o tym śniadaniu. Nie zamierzała zmuszać jej do jedzenia tego. Tym bardziej ,że wpadła na pomysł i powiedział;
- Dobrze kochanie nie jedz tego. Mama przyniesie ci naleśniki które tak bardzo lubisz. Chcesz?
Promienny uśmiech córki wystarczył za odpowiedź.
- Ale... ale będziesz musiała przez chwilę zostać sama ja skoczę do naleśnikarni. Dobrze skarbie?
- Tak mamusiu. Tylko ja chcę dużo sosu czekoladowego.
- Oczywiście aniołku.
Powiedziała uśmiechając się do niej. Wzięła torebkę ucałowała córkę i wyszła z sali udając się do windy. Musiała się spieszyć by zdążyć na obchód który zawsze odbywał się o 9.30. Jak tylko zjechała winda na dół wyszła z gmachu szpitala i wsiadła do swojego AUDI i ruszyła do najsłynniejszej naleśnikarni w Meksyku. Jeździła tam odkąd po raz pierwszy odwiedziła to miejsce z Danielem.Jak już wspominałam Daniel też lubił naleśniki z bananami i sosem czekoladowym i dość często tam bywali. Zabierał ją zawsze gdy miała zły nastrój i potrzebowała zabić chandrę słodkościami. A tu serwowano nie tylko naleśniki ale też lody i różnego rodzaju ciasta. A ,że ona kochała ciasto czekoladowe które doskonale poprawiało jej nastrój. To chętnie z nim tam jeździła. Teraz jeździła tam jedynie po naleśniki dla córki. Kila minut później była już na miejscu. Na szczęście nie było kolejki kupiła więc 5 naleśników i kawałek ciasta. Zapłaciła i wyszła ze naleśnikarni tym samym wpadając na kogoś. Spojrzała na osobnika którego potrąciła i doznała szoku. Przed nią stał Daniel we własnej osobie. Też był zdziwiony.Nagle świat i wszystko wkoło przestało mieć znaczenie. Jego oczy wpatrzone w jej pozwoliły zapomnieć na chwilę o wszystkim. Słyszeć można było tylko przyspieszone bicie serc ich obojga....


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Wodzko dnia Czw 14:26, 11 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vicky
Użytkownik



Dołączył: 15 Lip 2011
Posty: 81
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Słupsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:04, 22 Sie 2011    Temat postu:

Genialny odcinek!
Szczególnie końcówka i ponownie spotkanie Dania i Victorii.
Czekam niecierpliwie na kolejny! Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wodzko
Moderator



Dołączył: 17 Lip 2011
Posty: 444
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Radom
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:35, 22 Sie 2011    Temat postu:

ROZDZIAŁ 3

UWAGA - ten rozdział zawiera [+18]






W Poprzednim Rozdziale

Spojrzała na osobnika którego potrąciła i doznała szoku. Przed nią stał Daniel we własnej osobie. Też był zdziwiony.Nagle świat i wszystko wkoło przestało mieć znaczenie. Jego oczy wpatrzone w jej pozwoliły zapomnieć na chwilę o wszystkim. Słyszeć można było tylko przyspieszone bicie serc ich obojga.
***********************************
Stała by tak bez końca i wpatrywała się w jego cudowne piwne oczy. Gdyby nie to,że on przerwał tą niezręczną ciszę mówiąc;
- Pięknie wyglądasz. - po czym obdarzył ją ty swoim słynnym słodkim uśmiechem.Przestraszona swoją reakcją na jego widok. Zamiast podziękować zaatakowała go.
- Nie sil się na uprzejmości. To nie w twoim stylu Danielu! - powiedziała mocno akcentując jego imię. Zawsze gdy tak robiła dawała mu tym znać ,że jest niezadowolona. Zaskoczyła go ta agresja z jej strony. Co prawda miała powody by nie cieszyć się na jego widok. Ale żeby od razu go atakować. Nie pojmując jej zachowania zapytał;
- Czemu mnie atakujesz? Przecież nie powiedziałem nic złego.
Zamiast odpowiedzieć na jego pytanie. Rzuciła tylko.
- Nie mam czasu na pogaduchy. Do widzenia! - i czym prędzej ruszyła do samochodu. Chciał za nią pobiec i ją zatrzymać by zażądać wyjaśnień. Ale doszedł do wniosku ,że to mogłoby skończyć się nie potrzebną awanturą. I dlatego odpuścił.Wszedł do naleśnikarni w czasie gdy ona spod niej odjeżdżała. Odjechała kawałek a gdy znalazła bezpieczne miejsce zaparkowała by uspokoić skołatane nerwy.Tego właśnie się bała najbardziej. Swojej reakcji. Była pewna ,że wystarczająco dużo czasu upłynęło by ten człowiek tak na nią nie oddziaływał. Ale po dzisiejszym spotkaniu wiedziała iż się myliła. ,,A może to dlatego ,że spotkała go przypadkowo tak zareagował" zastanawiała się. ,,Tak to na pewno dlatego!" tłumaczyła sobie. Wiedząc ,że po raz kolejny próbuje oszukać samą siebie. Zamknęła oczy biorąc głęboki wdech i wydech by się uspokoić. Oparła się o bezgłowie fotela i czekała na aż dojdzie do siebie. Jednak wtedy znowu zobaczyła przed oczami jego postać. Przypominając sobie tym razem nie tylko oczy ale jego całego. Delikatny zarost nadający mu więcej męskości, jego dobrze umięśnione ciało teraz opinające przez biała koszule i szarą kamizelkę. I usta.Te słodkie namiętne usta które całowały ja tylko kilka razy. Na wspomnienie tych pocałunków delikatnie przeciągnęła palcami po swoich malinowych wargach. ,,Jasna cholera!" zaklęła nagle. ,,Idiotko przestań wreszcie o nim myśleć! To już dawna historia. Poza tym on nigdy cię nie kochał i nie pokocha" powiedziała do siebie na głos. Po czy odpaliła samochód i ruszyła w stronę szpitala. Nagle uświadomiła sobie co najlepszego zrobiła. Zaatakowała go a przecież potrzebowała jego pomocy. W dodatku sama go tu ściągnęła używając podstępu. I zamiast jak człowiek z nim porozmawiać i od razu powiedzieć o mu dziecku. Potraktowała go niemiło. Przez co on teraz może nie zechcieć jej pomóc. ,,Nie no kretynka z ciebie totalna Victorio Eleno Azuberi!" pomyślała.I walnęła z całej siły w kierownicę. Musiała teraz się zastanowić co w takim wypadku ma zrobić. W końcu doszła do wniosku ze wieczorem po prostu do niego pojedzie i powie mu o wszystkim bez ogródek. A jak nie zechce jej pomóc. Trudno poszuka innego dawcy. Choć wiedziała że uciekający czas działa na jej nie korzyść. Tak bardzo rozmyślała o tym wszystkim ,że nawet nie zauważyła kiedy dojechała do szpitala. Zaparkowała auto wzięła torebkę oraz naleśniki i wysiadła. Po czy udała się do wnętrza szpitala. Przez ten czas Daniel kupił kilka naleśników oraz ciasto dla Sandry i wrócił do domu.W drodze cały czas myślał o Viki. O tym jak wyglądała i jak się zmieniła.Wystarczyła ta krótka chwila by zauważył ,że z poprzedniej Victorii która znał nie pozostało nic.Kobieta którą dziś ujrzał nie była już ta samą dziewczyną którą poznał w wieku 15 lat i którą opuścił 5 lat temu. Wtedy była cicha , spokojna i nieśmiała. Na komplementy zawsze opowiadała grzecznym dziękuję rumieniąc się przy tym. A teraz. Nie dość ,że nie ucieszyła się z tego co powiedział to jeszcze naskoczyła na niego. Widać ,że stała się bardziej śmiała,otwarta i waleczna. I choć go przysłowiowo zrugała to jednak spodobał się mu jej nowy charakterek. A jeszcze bardziej jej wygląd.Wtedy miała krótkie włosy ledwo wystające za uszu teraz były długie lekko kręcone opadające na jej smukłe ramiona.Kiedyś nosiła przeważnie dres lub ciuchy jak dla starszej pani. Dziś miała na sobie krótką zwiewną sukienkę na ramiączka w kolorze dojrzałej brzoskwini. Dzięki czemu można było dostrzec jej smukłe zgrabne nogi i doskonała talie osy. A także dość krągłe i ponętne piersi. Które delikatnie wystawały ze sporego jak na Viki dekoltu. Jej odważy i seksowny wygląd zadziwił go najbardziej. Oraz fakt że miała makijaż. Kiedyś tylko podkreślała rzęsy tuszem i to wszystko. Teraz miała nie tylko pomalowane oczy pod kolor sukienki.Ale też usta pociągnięte błyszczykiem. Aż miał ochotę ja pocałować tym bardziej gdy patrzył w tej jej cudowne czekoladowe oczy. Oczy! One też uległy zmianie. Nie ... nie chodzi o ich kolor a to co w nich widział. Nie było już blasku i radości w nich. A chłód pomieszany ze smutkiem. Zastanawiał się czy to on był przyczyną tak wielkich zmian jakie w niej zaszły. Jeśli tak. To poza oczami. Był nawet zadowolony z takiej przemiany. Ale wzrok który tak w niej kochał chciał by pozostał bez zmian. Nie żeby nie kochał reszty. Bo jej ciało podobało mu się już za czasów ich małżeństwa. A jej charakterek lubił bo dzięki temu doskonale się z nim uzupełniała. Czasem jednak chciał by stała się bardziej otwarta czy zadziorna lub waleczna. No i się stała. Tyle tylko ,że nie była już jego Victorią. Z rozmyślań wyrwał go dźwięk telefonu. Miał odebrać zobaczył jednak ,że podjeżdża już pod dom i wstrzymał się.Wjechał do garażu wziął zakupy i wszedł do środka domu. Położył na stół swój nabytek i dopiero wyciągnął telefon by zobaczyć to tak pilnie chciał z nim rozmawiać. To była Lorena. Wiedział ,że jak nie oddzwoni. To nie da mu spokoju potem. Dlatego jak najszybciej nacisnął zielona słuchawkę i czekał na połączenie.
- No wreszcie raczyłeś zadzwonić! - usłyszał wściekły głos swojej narzeczonej.
- Skarbie nie miałem wcześniej czasu. Proszę nie złość się. - powiedział łagodnym tonem.
- Ja wiedziała... wiedziałam od razu ,ze jak tylko tam wrócisz zapomnisz całkiem o mnie. - robiła mu dalej wymówki.
- To nie tak. Loren zrozum chciałem nacieszyć się rodziną. - powiedział przewracając oczami z powodu robionych mu wyrzutów.
- Ta jasne. Ale dobra mniejsza z tym... kiedy wracasz?
- Yyy ... jeszcze nie wiem. Może za tydzień.
- Jak to może ? - zapytała zdenerwowana.
- No wiesz to zależy czy mamie się poprawi.- nie wiedział czemu ale skłamał.Nie chodziło oto ,że się jej bał.Tu chodziło raczej o coś innego tylko jeszcze sam nie wiedział o co. By dłużej nie słuchać jej pretensji powiedział szybko;
- Słonko właśnie wszedł lekarz ... przepraszam ale muszę kończyć. Zadzwonię potem obiecuje. Pa kocham cię. - to ostatnie powiedział bez przekonania.
*********************
Dom Pauli i Martina
Była 9.30 Paula ubrana jedynie w koszulę męża i koronkowe stringi krzątała się właśnie po kuchni przygotowując śniadanie dla siebie i męża.Za zwyczaj jedli je o 6.00 bo każde z nich potem jechało do pracy.Ale dziś oboje mieli wolne dzięki czemu mogli sobie dłużej pospać. Tym bardziej ,że wczoraj siedzieli do późna. Skończyła robić omlety i miała zamiar nalać kawę do kubków gdy nagle ktoś objął ją w tali i pocałował w szyję. Po czym usłyszała do ucha;
- Dzień dobry kochanie.
Z uśmiechem na twarzy odwróciła się do męża.
- Dzień dobry miśku. - po czym pocałowała go w usta.
On szybko odwzajemnił pocałunek zagłębiając swój język w jej słodkich wargach. Jak tylko połączyły się ze sobą w jedność. Pocałunek z sekundy na sekundę stał się coraz bardziej namiętny. Martin czując jak zaczyna rosnąć w nim pożądanie. Przycisną ja delikatnie do blatu kuchennego. Po czym jedną ręką zarzucił najpierw lewą. A potem prawą nogę swojej żony na biodra. Nie ustając w pocałunku. Szybko oplotła go swoimi długimi zgrabnymi nogami. Ręce zarzuciła na na szyję by mieć się jak na nim utrzymać.Jednak on miał inny plan. Bo już po chwili złapał ja za pośladki i posadził na zimnym blacie. Wtedy zwolniła uścisk z szyi i zanurzyła jedną dłoń w jego kruczoczarnych włosach. On zaś powoli zaczął rozpinać guziki przy koszuli która miała na sobie.Gdy rozpiął ostatni guzik. Wsunął rękę za koszulę i jednocześnie jej plecy i przysunął bliżej siebie.I wtedy poczuła jego nabrzmiałą męskość stykającą się teraz z jej wilgotną kobiecością.Martin przerwał pocałunek i przeniósł go na jej nabrzmiałe już i sterczące sutki w kolorze różu. Pod wpływam jego gorącego oddechu i wilgotnego języka jęknęła jak tylko poczuła pierwszą pieszczotę.Odchyliła się delikatnie do tyłu opierając się jedną ręka na blacie.A druga pozostawiając we włosach męża. Jego pieszczoty były czułe a zarazem bardzo zmysłowe i intensywne co wywołało u niej drżenie oraz gęsia skórkę na całym ciele. Po chwili była już rozpalona do granic wytrzymałości. Chciała by ją posiadł między jednym jęknięciem a drugim wyszeptała;
- Jestem gotowa.
Już chciał zrzucić z siebie ręcznik a z niej koronkowe majteczki i wejść w nią gdy do drzwi usłyszeli dzwonek.
- Cholera! - zaklął.
Paula jednak przywarła teraz swoimi nagimi piersiami do jego torsu i cichutko szepnęła mu do ucha;
- Kontynuuj skarbie.
Jego mięśnie napięły się jeszcze bardziej pod wpływam gorąca jakie płonęło z jej rozpalonego ciała. A świadomość ,że będą się kochać wiedząc iż ktoś stoi za drzwiami jeszcze bardziej go zmobilizowała. Uwielbiał ryzyko i takie zabawy. Więc pośpiesznie ściągnął z niej dość skromne majteczki i... znowu dzwonek. A po chwili kolejny i kolejny. Ktoś nie dawał za wygraną i uporczywie chciał się z nimi zobaczyć. Był gotowy olać ta osobę i zsunął już z siebie ręcznik gdy nagle Paula powiedziała;
- Zaczekaj!
- Na co ? Jesteśmy już tak blisko.
- Wiem kochanie ale..
- Ale co ?
- A jak to twoja siostra ... może stało się coś małej?
Był pewny ,że to nie Victoria ale wiedział ,że z seksu i tak już nic nie wyjdzie bo Paula się całkowicie rozproszyła. Dlatego bez słowa ją puścił zawiązał ponownie ręcznik na biodrach i wściekły poszedł wolnym krokiem otworzyć drzwi. Nie spieszył się celowo by żona miała czas się ubrać. Pod drzwiami odczekał jeszcze chwile a kiedy dała mu znak ,że jest ubrana otworzył. Wściekł się jeszcze bardziej widząc osobę która śmiała im przeszkodzić. Jak zwykle był to Itan. On zawsze potrafił wpaść nie w porę. co cholernie denerwowało Martina.Dlatego z wejścia zapytał;
- Czy ty robisz to celowo czy to już taka twoja natura?
- Szwagier o co ci znowu chodzi ? - zapytał Itan nie rozumiejąc.
- Oto że zawsze wpadasz kiedy nie trzeba. - syknął wściekły.
I czym prędzej udał się na górę. Itan zaś wszedł do kuchni.
- Cześć siostra! A tego co znowu ugryzło?
- Hej ! - odpowiedział i cmoknęła go w policzek.
Nie zdarzyła odpowiedzieć jak brat zaczął jeść śniadanie które było przeznaczone dla jej ukochanego mężczyzny.
- Cholera It mogłeś powiedzieć to bym ci zrobiła. To było Martina! I tak na marginesie. Nie dziw się ,że jest wściekły. Gdy wpadasz nie zapowiedziany i do tego pochłaniasz jego śniadanie. Bez wcześniejszego zapytania.
- No jasne! Już wiem o co biega!Przepraszam nie wiedziałem ,że macie zwyczaj robić bara bara tak rano.
- Dobra lepiej mów co chcesz ?
- Oj od razu coś chcę. Po prostu byłem głodny i tyle.
- Ta jasne. A ja mam garba na nosie. Znam cię i wiem ,że nie przyszedłeś bez powodu. No dalej mów!
- No dobra. Chciałem pożyczyć trochę kasy.
- Znowu? Na co tym razem ?
- Na naprawę motoru.
- Ok. A kiedy oddasz ? Skoro nie masz pracy.
- Jak tylko go naprawię biorę udział w wyścigach na których można zarobić sporo gotówki. Wygram i ci oddam.
- A te ,,wyścigi" to legalne?
- No siostra wiesz co ! Jak możesz ... przecież wiesz ,że nie robię głupot.
Nie była przekonana do jego prawdomówności. Zbyt dobrze wiedziała jaki jest i jak szybko,łatwo i często popada w tarapaty. Chciała z nim to przedyskutować ale w tym momencie do kuchni wrócił Martin ubrany w czarną koszulkę i dżinsy spojrzał spod oka na Itana i usiadł przy stole.
- Stary przepraszam. - rzucił It.
- Daruj sobie ! Kotek gdzie moja porcja? - rzucił chłodno w stronę Itana a po sekundzie zwrócił się grzecznie do niej.
- Kochanie zaraz ci zrobię bo Itan nie wiedział i zjadł twoje śniadanie. - odpowiedziała zagryzając wargę wiedząc ,że to wkurzy jej małżonka.
Tego było już za wiele jak dla Martina. Kochał swoją żonę najbardziej na świecie.Ale jej brat był dla niego jak wrzód na d***e. Wpadał kiedy chciał i o której chciał. Bez zapowiedzi. W ich domu też robił co chciał. Spał, jadł iw dodatku żerował na nich. Nie myśląc nawet ani przez chwilę by iść do pracy.Znosił to tylko dla niej ale po woli miał tego dość. Tak jak w tej chwili. Wstał więc i po krótkim cmoknięciu ja w usta powiedział;
- Nie fatyguj się już. Straciłem apetyt ... jadę do szpitala. Zobaczymy się później kochanie. A ty! Kup sobie wreszcie komórkę i naucz się z niej korzystać! - rzucił na odchodne do Itana.
Jak tylko wyszedł Paula zmierzyła brata piorunującym wzrokiem i powiedział;
- No i widzisz co narobiłeś! - powiedziała z wyrzutem.
- Nie moja wina ,że twój mąż to sztywniak i mnie nie cierpi. - rzekł pretensją.
- A dziwisz się mu? Bo ja nie! Wpadasz jak do siebie, kradniesz mu posiłki, używasz jego rzeczy. I skasowałeś mu samochód. I tak moim zdaniem ma do ciebie anielska cierpliwość. Bo gdybyś skasował moje auto. Powiesiła bym cię za jaja na suchej gałęzi.
-Cholera Pauliś ! Jestem twoim bratem i powinnaś chyba być po mojej stronie a nie tego...
- Przestań! Posłuchaj It kocham cię tak samo jak i jego. Ale Marti ma rację. Czas byś dorosną i sam zaczął o siebie dbać. Masz 19 lat. I żadnej pracy , studia też masz gdzieś. Jedyne o czym myślisz to imprezy , wyścigi i panienki. Rozumiem jesteś młody chcesz się zabawić ok. Ale czasem trzeba też zachowywać się poważnie i odpowiedzialnie.
- Wiesz co powiedz od razu ,że nie chcesz mi już pomagać i tyle! Za nim mama umarła. Obiecałaś się mną zająć i wspierać mnie finansowo. I dopóki nie poznałaś tego dupka! Nie było z tym problemu. A teraz jest! Czemu ? Bo zrobił ci pranie mózgu i tyle!
- To nie tak...
- Dobra przestań daj mi ta kasę! Ja spadam. Nie jesteś moją matką i pouczać mnie nie będziesz!
Nie miała ochoty na kłótnię więc dała mu to czego chciał. Jak tylko wyszedł rozpłakała się.
**************************
Victoria patrzyła jak mała pochłania naleśniki gdy córka skończyła zapytała;
- Najadłaś się skarbie? - uśmiechając się do niej.
- Tak mamuś. Były super pyszne!
- Zawsze takie są. Dobrze kochanie powiedz jak się dziś czujesz?
- Dobrze. - powiedziała tuląc do siebie pluszaka.
- To może pójdziemy na świeże powietrze trochę co ?
- Tak... tak! - zaczęła krzyczeć z radości mała.
- Ok to ja idę po wózek. - powiedziała i wyszła.
Nie minęła minuta jak była z powrotem. Ubrała małą w szlafrok i posadziła na wózek inwalidzki. Potem wyjechały przed szpital. Usiadły na pierwszej ławce i delektowały się słońcem. Tą wspaniała chwilę przerwał im głos;
- Witam moje księżniczki!
pierwsza wzrok podniosła Sofia i radośnie krzyknęła ;
- Wujek!
A zaraz po niej Viki odpowiedziała;
- Cześć! A co ty tu robisz tak wcześnie? I to w dodatku sam.
- Do domu wpadł ten intruz wiec wolałem się ulotnić.
- Co znowu zmalował ?
- Ah szkoda gadać. Zresztą my tu gadu gadu a ja mam prezent.
- Tak a dla kogo ? -Viki i Sofia zapytały prawie równocześnie.
- Dla ciebie słoneczko. - odparł podając jej pudełko w zapakowane w kolorowy papier z serduszkami.
Na twarzy dziewczynki natychmiast pojawił się kolejny promienny uśmiech.Pocałowała Martina dziękując za prezent i zaczęła szybciutko go otwierać. Po chwili jej oczom ukazała się śliczna lalka barbi.
- I jak ślicznotko podoba się ?
- Wujek ty się jeszcze pytasz? No jasne ,że tak !
- No to się cieszę. - rzekł całując ją w policzek.
- Słonko to ty się pobaw a ja porozmawiam z wujkiem dobrze?
- Tak mamuś.
Sofia zajęła się lalką a Victoria która doskonale znała swojego brata. I wiedział ,że jeśli jest zły to nie przejdzie mu.Dopóki tego z siebie nie wyrzuci więc powiedziała.
- Dobra teraz możesz opowiadać.
- Ale o czym ? - udał ,ze nie wie o czym mówi.
- O intruzie.
- Lepiej nie bo znowu się wkurzę.
- Marti daj spokój wiem ,że cię to gryzie .Gadaj!
Po chwili namysłu zaczął opowiadać o tym co wydarzyło się rano. I na koniec dodał;
- Siostra ja wiem... to jej brat poza nim i mną. Nie ma nikogo. Tylko wiesz co mnie wkurza najbardziej? Że ona zrobi dla niego wszystko ... jest mu gotowa nieba przychylić a on smarkacz jeden nawet tego nie docenia. Tylko wpada , wypada ! Stawia żądania i panoszy się. Czasem mam taką ochotę go sprać ,ze nie wiem. Ale powstrzymuje mnie świadomość ,że wtedy ona by się na mnie pogniewała.
- Posłuchaj. Wiem ,że on ma trudny charakter. I działa ci na nerwy swoim postępowaniem. Ale przypominam ,że ty kiedyś też taki byłeś ... no może nie do końca. Ale też lubiłeś imprezy,kłopoty i dopiero porządny kopniak w dupę. Przywołał cię do porządku.I z nim będzie to samo.Dopiero jak popełni jakiś błąd na którym się przejedzie boleśnie. Doceni to co ma. Tylko najpierw trzeba pozwolić mu na to.By sam zapłacił za ten błąd.
- Co masz na myśli ?
- To ,że powinniście przestać wybawiać go z tarapatów. Niech sam sobie radzi. Raz zapłaci gorzko to się nauczy.
- Tak to powiedz to mojej zonie.
- Mówię to tobie bo wiem ,że choć na niego narzekasz. To sam tez mu pomagasz. Myślisz ,ze nie pamiętam jak wyciągałeś go z komisariatu po tym jak zdewastował wystawę sklepową. Albo jak pomogłeś mu spłacić długi zaciągnięte u jakiegoś Gonzo. By tylko mu nie połamali nóg.
- No dobra pomogłem mu. Ale tylko dlatego ,ze nie chciałem by Paula się denerwowała. Wiesz jak ją kocham i zrobię wszystko by tylko ułatwić jej życie.
Victoria i Martin rozmawiali jeszcze jakiś czas na temat problemu Itana. Potem temat zszedł na Daniela. Opowiedziała o spotkaniu i o tym jak go potraktowała. A później o swoich wątpliwościach dotyczących tego czy jej były mąż zechce jej teraz pomóc.
- Wiesz co siostra. Nie powinnaś się martwic moim zdaniem. Może nie był idealnym mężem ale jedno wiem na pewno. Bardzo kocha dzieci przez co na pewno ci nie odmówi.
Nie wiele ale jednak jego słowa ja uspokoiły. Po skończonej rozmowie poszli na spacer po placu szpitalnym. Do środka wrócili dopiero na obiad. Tym razem już z Paulą. I siedzieli z nią dopóki nie przyjechała Izabela by ją zmienić w szpitalu przy małej. Dziś ona miała nocować w szpitalu bo Victoria wreszcie musiała porozmawiać z Danielem. Dlatego jak tylko mała zasnęła cała trójka pożegnała Izabelę opuścili szpital. Martin i Paula udali się do domu a Viki prosto do domu byłego męża.
******************************
Od momentu kiedy spotkał Victorię nie potrafił myśleć o niczym innym jak tylko o niej. Wiedział ,że to nie dobrze rokuje. Bo tak naprawdę nie chciał wracać do wspomnień. Kochał ją ale były one zbyt bolesne. By wymazać je z pamięci uciekł z Meksyku.A teraz one znowu bo prześladowały. Chwile które razem spędzili. Czy były miłe? Owszem ale nie wszystkie. Okres ich przyjaźni był cudowny. Małżeństwa już mniej. Na początku był zły z powodu tego ślubu.Pierwszy miesiąc ich małżeństwa były jak nie kończąca się scena z przedstawienia ,,Szczęśliwa rodzinka". On udawał dobrego męża a ona szczęśliwa mężatkę. A tak naprawdę spali osobno, praktycznie nie rozmawiali.I tylko w towarzystwie rodziny,znajomych odgrywali role udanego małżeństwa. Ta sytuacja z dnia nadzień stawała się nie do zniesienia. Co więcej zaczął tęsknić za rozmowami z nią. I nie mógł dłużej znieść jej smutku.Dlatego też postanowił w końcu zakopać topór wojenny i wyciągnął do niej rękę.Jak tylko lody zostały przełamane. Znowu zaczęli ze sobą rozmawiać. Jadać posiłki,chodzić na spacery. Na początku był pewny ,że ich przyjaźń na nowo zaczyna owocować. I teraz przynajmniej nie będą udawać ,że są dla siebie mili.Ale jeden epizod znowu zmienił jego nastawienie do niej. Pół roku od ich ślubu znowu pokłócili się o jakąś błahostkę niestety zbyt agresywna reakcja Daniela doprowadziła do tego ,ze Victoria czym prędzej wsiadła do samochodu i w potężną burzę pojechała Bóg wie gdzie. Po trzech godzinach jej nieobecności zaczął się poważnie martwić. A kiedy mijała już 4 godz odkąd jej nie było postanowił pojechać jej szukać. Lecz gdy tylko podszedł do samochodu jej auto wjechało na podjazd. Na jej widok natychmiast mu ulżyło. Od razu ruszył w jej stronę by ja przeprosić. Ona jednak wciąż zła minęła go bez słowa. Pobiegł więc za nią i złapał za rękę przyciągając do siebie.Wpadła prosto w jego ramiona. Spojrzał w jej czekoladowe oczy i zamiast słowa ,,przepraszam" delikatnie musnął jej wargi.Smak jej ust sprawił ,że zapragnął zasmakować ich bardziej. Więc musnął je po raz kolejny a gdy poczuł ,ze odchyliła delikatnie wargi dając mu znak iż jest gotowa na pocałunek. Wsunął swój język we wnętrze jej ust w poszukiwaniu jej języka.Jak tylko się napotkały zaczęły równomiernie tańczyć. On zatracił się w nim pierwszy. Zapominając całkowicie ze jeszcze chwilę temu traktował ją tylko jak przyjaciółkę. Mokre ubrania od spadającego deszczu sprawiły ,że zaczęła drżeć. Ale to jego słodki i namiętny pocałunek tak naprawdę wprowadził ją w taki stan. Wiedział ,ze jeśli nie chce posunąć się za daleko powinien w tej chwili zaprzestać tej gry. Ale nie mógł ... nie potrafił. Pragnął jej i to w tej chwili się liczyło. Bez słowa wziął ją na ręce i zaniósł do domu. Jak tylko zamknął drzwi postawił ją i trzymając jedynie za rękę spojrzał w jej oczy. Jedno spojrzenie i już wiedział ,ze ona też go pragnie. Wolnym krokiem ruszył do sypialni nie puszczając jej dłoni. Żadne z nich się nie odzywało. W tej chwili słowa były zbyteczne.Spojrzenia i gesty mówiły same za siebie. Gdy dotarli na miejsce ponownie uraczył ją pocałunkiem. Powoli ściągając jej przemokniętą sukienkę. I już po kilku sekundach stała przed nim tylko w bieliźnie. Puk ... puk. Usłyszał nagle co wyrwało go ze wspomnień.
- Proszę ! - krzyknął niezadowolony z tego ,że ktoś mu przerwał.
Jak tylko owy gość wszedł zapomniał o czym przed chwilą myślał. I teraz wpatrywał się z niedowierzaniem na Victorię.
- Cześć. - powiedziała cicho z ta swoją dawną nieśmiałością.
- Cześć. - odpowiedział zastanawiając się po co przyszła. Już chciał zapytać gdy powiedziała.
-Cii... nic nie mów tylko uważnie mnie posłuchaj. Dobrze?
Wciąż nic z tego nie rozumiał ale przytaknął. Wskazując na fotel by usiadła. Jak tylko to zrobiła zaczęła mówić dalej.
- Po pierwsze przepraszam za dzisiejszy poranek. Po drugie nie jesteś tu bez przyczyny. I po trzecie oraz ostatnie. Potrzebuję twojej pomocy.
Upewnił się czy to koniec przemowy i zapytał;
- Co to znaczy ze nie jestem tu bez przyczyny? I o jaką pomoc chodzi?
Ze strachu cała się trzęsła jednak tak bardzo nauczyła się nad tym panować ,ze nawet nie zauważył. Wzięła głęboki oddech i bez krętactwa powiedziała;
- To ja ściągnęłam cię do Meksyku. Ja zadzwoniłam i powiedziałam ,że twoja matka jest chora. A to wszystko dlatego ,ze potrzebuję twojej pomocy.
- To już wiem ... ale jakiej ? W czym?
- W uratowaniu życia naszej córce! - powiedziała głośno by w razie czego nie musieć powtarzać.
- Naszej córce ? - zapytał z uśmiechem na twarzy pewny,że to żart.
- Tak naszej! Twojej ... i mojej. - powiedziała wskazując najpierw palcem na niego a potem na siebie.
- Victoria nie wiem czemu się dziś tak na mnie uwzięłaś. Być może chcesz się zemścić. Ale uważam ,ze takie żarty są nie na miejscu. Nawet w akcie zemsty.
- Daniel to nie zemsta ani żart! - powiedziała bardzo poważnie wstając ze zdenerwowania.
- Przecież to nie możliwe! Ja nie mogę być ojcem ... nie mogę. Nie twojego dziecka.
Zmarszczyła brwi z zła zapytała;
- A to niby dlaczego ? Przecież my ... ty i ja...
- Tak wiem ale ty było dawno. Zresztą skąd mam mieć pewność ,ze to moje.
- Co takiego ?!!!
- No tak! Przecież od rozstania ze mną mogłaś mieć nie jednego faceta. Który pewnie zmajstrował ci dzieciaka i uciekł.
Co jak co. Ale takich słów z jego ust na pewno się nie spodziewała.On jeden znał ją najlepiej a mimo to zarzucił jej ,ze była puszczalska. Wściekła podeszła do niego i uderzyła w twarz.
- Wiesz co masz rację. To był żart. To nie twoja córka. Chciałam cię tylko wypróbować. Teraz żałuję ,że cię tu ściągnęłam! No ale skoro wszystko jasne. Możesz już wracać tam skąd przyleciałeś! - powiedziała i ruszyła do drzwi. Podbiegł do drzwi i zatrzasnął je przed jej nosem. I spojrzał na nią wściekły.
- Otwórz je bo chcę wyjść ! - krzyknęła.
- Zażartowałaś tak ?
- Tak.
- A więc to było kiepskie. Bo jeśli myślałaś ,że wtedy wrócę do ciebie!To bardzo... ale to bardzo się pomyliłaś! Dobrze wiesz ,że nawet dziecko nie sprawi bym cię pokochał.
Jego ostatnie słowa były dla niej jak cierń wbity z całej siły w jej serce. Natychmiast w oczach poczuła piekące łzy.By ich nie dostrzegł szybko odepchnęła go z całej siły i wybiegła zatrzaskując je za sobą.





Z góry przepraszam za błędy, ale zbyt mnie głowa boli żeby posprawdzaćSmutny


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Wodzko dnia Pon 21:58, 22 Sie 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maite Perroni
Moderator



Dołączył: 17 Lip 2011
Posty: 277
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:57, 22 Lis 2011    Temat postu:

Świetne odcinki Wesoly

Dawaj szybko dalej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Najtelenowele Strona Główna -> Nasze telenowele :D Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Możesz zmieniać swoje posty
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin