Autor Wiadomość
Wodzko
PostWysłany: Wto 12:14, 23 Sie 2011    Temat postu:

Ja teraz rzadko dodaję, a pomyśleć co będzie w rok szkolny...
Ale jak coś to pojawił się u mnie 3 Rozdział. Wesoly
Vicky
PostWysłany: Pon 23:10, 22 Sie 2011    Temat postu:

Uczęszczam na uczelnię, teraz będzie II rok.
W rok szkolny raczej będę dodawać jedynie raz na tydzień lub dwa tygodnie, częściej nie dm rady!
Wodzko
PostWysłany: Pon 22:31, 22 Sie 2011    Temat postu:

ehh dopiero w czwartek? moze przezyje jakoś.
a w rok szkolny jak bedziesz dodawać ? chodzisz jeszcze do szkoły?
Vicky
PostWysłany: Pon 21:34, 22 Sie 2011    Temat postu:

Bo dopiero zaczęłam pisać ich spotkanie i chciałabym, żeby wyszło cudowne i długie, dlatego.
Prawdopodobnie dopiero w czwartek się pojawi nowy odcinek Wesoly
Wodzko
PostWysłany: Pon 21:19, 22 Sie 2011    Temat postu:

Kurde Smutny
Bo się pogniewamy :nono:

Czemu urwałaś przed ich spotkaniem??

czekam na newik:P
Vicky
PostWysłany: Pią 12:11, 19 Sie 2011    Temat postu:

Odcinek 10:



Gabriel Mendoza (Juan Soler) – młodszy brat Cristobala, mieszka w Meksyku od urodzenia. Przyjaźni się od lat z rodziną Alvarez. Jest zaufanym przyjacielem Victorii i jej rodziny, a na dodatek jest lekarzem Victorii. Ma syna Angela, matka Angela umarła na serce ponad 15 lat temu. Mimo że Gabriel i Cristobal mieszkają bardzo daleko od siebie, zawsze byli wspaniałymi przyjaciółmi.



Angel Mendoza (Sebastian Zurita) – syn Gabriela, ma bardzo dobry kontakt ze swoim wujem chociaż bardzo dawno go nie widział. Uważa Alejandra za przyjaciela bo wiele razy mu pomógł. Kiedy poznaje Anę zakochuje się w niej.



Jeronimo Salgado ( Alfredo Adame) – przyjaciel Salvadora i Cristobala z dzieciństwa.



Mauricio Linares (Roberto Blandon) – biologiczny ojciec Alejandra, który wraca do kraju po 20 latach obecności i wtedy przypadkowo spotyka Laurę i odkrywa że ma z nią syna.

Ana spacerowała po parku wraz z Oscarem. Ana opowiadała Oscarowi o swoim życiu oraz o tym jakie ma relacje ze swoimi ciotkami.

- Tak, oczywiście chciałabym mieć kuzynostwo. Ale skoro moja ciocia Lucrecia nie wyszła za mąż, a moja ciocia Victoria nie ma dzieci. Jestem pewna, że Victoria byłaby cudowną żoną i wielką mamą. Oczywiście gdyby wyszła za mąż za mężczyznę którego naprawdę kocha.
- Może nie znalazła swojego księcia z bajki.
- Tak sądzę chociaż bardzo mało wiem o jej życiu.
- Chciałbym ją poznać. Kiedy ją mi przedstawisz?
- Naprawdę? Jest tutaj w pobliżu w sklepie pani Camili. Chcesz ją poznać?
- Byłbym zachwycony.
- W takim razie zaczekaj chwilę. Zaraz wracam

Ana weszła do sklepu pani Camili i bardzo się zdziwiła że jej nie zastała ani tym bardziej żadnego z jej pracowników. Oprócz jednego którego zastała na zapleczu.

- Witaj, Ano. Jak się masz?
- Witaj, Renata. A ty?
- Bardzo dobrze.
- I gdzie jest moja ciocia Victoria?
- Ona i Camila wyszły wraz z panem który o ile się nie mylę nazywa się Cristobal. Pani Camila zostawiła mi jedynie wiadomość żeby tutaj została aż do zamknięcia. Wybacz mi, Ana ale muszę zająć się pracą
- Tak, oczywiście. Wybacz. Do zobaczenia! - powiedziała Ana wychodząc ze sklepu i idąc w stronę Oscara który czekał na Anę.
- Oscar, nie mogę Ci przedstawić mojej cioci bo wyszła w jakieś miejsce. Poza tym sądzę że powinnam zostać aby przypilnować sklepu pani Camili dopóki nikt nie przyjdzie.
- Jeśli wolisz to zostanę z Tobą?
- Bardzo dziękuję ale lepiej nie. Nie chce żeby zobaczyli mnie z Tobą i zaczęli plotkować.
- Bo może się dowiedzieć twoja ciocia Lucrecia, tak?
- Tak.
- Nie martw się. Idę ale będziemy w kontakcie.
- Dobrze. Pa! - powiedział Oscar całując Anę w policzek na pożegnanie i odszedł.

W tym momencie zaczęła dzwonić komórka Any. Rosario zadzwoniła do niej powiadamiając ją o tym, co się stało jej cioci Victorii.

- Ana, to ja Rosario.
- Co się dzieje, Rosario?
- Pan Cristobal przyprowadził twoją ciocię Victorię do domu. Zemdlała i jest w słabym stanie.

Ana gdy tylko usłyszała te słowa czym prędzej pobiegła w stronę swojego domu. Bardzo się obawiała, że cokolwiek złego może się stać jej cioci Victorii.

Ana wpadła jak burza do domu, szła po schodach kiedy spotkała ciocię Lucrecię. Była zrozpaczona myśląc że cioci Victorii jest coś bardzo poważnego.

- Jak się ma, moja ciocia? Co ma?
- Gdzie byłaś, Ana? Dlaczego powiedziałaś, że idziesz z Victorią do szpitala kiedy byłaś w innym miejscu.
- Jak się czuje, moja ciocia?!
- Nie podnoś na mnie głosu, Ano. Gdzie byłaś?
- Na spacerze.
- Z kim?
- Nie ważne. Jak się ma, moja ciocia? To teraz jest najważniejsze. Bo jest z nią dobrze, prawda?

Ana nie zwracała uwagę na dalsze pretensje cioci Lucrecii, tylko czym prędzej pobiegła do pokoju cioci Victorii. Lucrecia za to była bardzo szczęśliwa ze słabego stanu zdrowia Victorii, widać było że nienawidzi własnej siostry.
Victoria spała głęboko kiedy weszła Ana. Rosario cały czas była przy Victorii, na wypadek gdyby poczuła się gorzej.

- Jak się czuje?
- Lepiej. Pan Cristobal podał jej lekarstwo.
- Ale co jej jest? Znowu cukrzyca czy co?
- Pan Cristobal powiedział, że to podwyższony cukier więc wygląda na to, że to jednak cukrzyca pani Victorii. Ale to było bardzo dziwne. Zemdlała i w ogóle nie reagowała. Wydawała się zimna jakby drżało jej serce.
- Ale z nią dobrze, prawda? Będzie z nią dobrze.
- Nie martw się, skarbie. Zadzwoniłam do Ciebie bo mimo jak źle się czuła pani Victoria. Nie przestawała o Tobie myśleć. Martwiła się że nie będzie mogła pójść po Ciebie. Była bardzo niespokojna. I podała mi numer twojej komórki.
- Biedna, moja ciocia. Gdybym nie była w parku z Oscarem nic takiego by się nie stało.
- Nie obwiniaj się, maleńka.

W tej samej chwili Enrique pakował swoje wszystkie rzeczy i opuszczał dom Alvarez, raz na zawsze. Spakował swoje wszystkie rzeczy i bez słowa opuścił ich dom.

Po chwili do pokoju Victorii, weszła Lucrecia która udawała zmartwioną siostrę która w głębi serca żałowała że Victoria ma się dobrze i na dodatek mimo jej wysiłku spotkała się z Cristobalem.

- Nie, nie jest dobrze żeby było tyle osób w pokoju. Pozwólcie jej odpocząć.
- Tak, przepraszam panienko – powiedziała Rosario, wychodząc z pokoju.
- Nowy lekarz Victorii powiedział mi że jej stan jest dosyć delikatny. Dlatego żeby zapobiec kolejnym kryzysom. Musimy zająć się tym, żeby nie miała silnych emocji i nerwów oraz zmartwień. Rozumiesz? Nie możemy zrobić nic co może sprawić ryzyko dla zdrowia Victorii. Ta rodzina wycierpiała dużo nieszczęść i uwierz mi, Ano nie chce ani jednej więcej. Tym bardziej z powodu kaprysu czy też buntu. Victoria nie zdaje sobie z tego sprawy ale z powodu najmniejszego choćby zdenerwowania robi jej to dużą krzywdę. Spójrz na nią. Nie wybaczyłabym gdyby coś stało się mojej siostrze. Naprawdę bardzo ją kocham. I jeśli coś jej się stanie z powodu zdenerwowania lub niepokoju. Nie mogłabym żyć z tak wielkim ciężarem na sumieniu.

Ana była załamana słowami cioci, ucałowała swoją ciocię Victorię i wybiegła z domu.

- Gdybyś umarła, Victoria. Oszczędziłabyś bólu nam wszystkim!

Lucrecia przeżegnała się w stronę ołtarzyka jaki miała Victoria w swoim pokoju, po czym wyszła.

Ana wybiegła z domu, gdzie spotkała Alejandra na swojej drodze. Chłopak zobaczył, że dziewczyna bardzo płacze. Ana nie mogła się powstrzymać i przytuliła się do Alejandra bez słowa.
Paloma rozmawiała przez telefon z koleżanką ze studiów kiedy wyszła na balkon i zobaczyła jak Ana przytula się do jej chłopaka – Alejandra. Po prostu nie mogła uwierzyć w to, co widzi.

Alejandro próbował pocieszyć Anę. Po chwili Ana odsunęła się od niego, sama nie wiedziała co jej się stało.

- Już czujesz się lepiej? Zobaczysz, że twoja ciocia lepiej się poczuje. Skoro jej cukrzyca jest pod kontrolą. To nie ma powodu żeby zaistniały jakieś problemy.
- Jestem temu winna. Nie wybaczyłabym sobie gdyby coś jej się stało złego.
- Nie, nie jesteś niczemu winna.
- Nie chce żeby się denerwowała i martwiła tak bardzo o mnie.
- Nie zachowuj się tak, dobrze? Już spokojnie – powiedział Alejandro i mocno przytulił Anę. W tej chwili wściekła Paloma podeszła do Alejandra i Any, widząc jak nadal się obejmują. Paloma podeszła do Alejandra i mocno go odsunęła od Any.
- Można wiedzieć, co robisz z moim chłopakiem?
- Paloma, nie robiliśmy nic złego.
- Jak to nic? Widziałam Was z balkonu, obejmowaliście się. Więc mi nie zaprzeczaj.
- Nie, nie zaprzeczamy. Ana była bardzo smutna z powodu tego, co spotkało jej ciocię i próbowałem jedynie ją troszeczkę pocieszyć.
- I żeby ją pocieszyć, musiałeś ją obejmować.
- Paloma, nie myśl źle. Płakałam i Alejandro mnie objął. Ale nie robiliśmy nic złego, przyrzekam.
- Nie wydaje mi się że to było zwykłe objęcie ani pocieszenie. Ciekawe co by powiedziały twoje ciotki gdyby zobaczyły to co ja widziałam. Że jesteś pierwszą lepszą.
- Dosyć, Palomo. Nie obrażaj, Any.
- Nie chce żebyście się kłócili z mojej winy. Wybacz mi proszę, Palomo. Przysięgam, że nic się nie stało. Nie chce żeby przeze mnie szło Ci źle z twoim chłopakiem. Przepraszam – powiedziała Ana, odchodząc.
- Ana, Ana zaczekaj!
- Jak to Ana?
- Nie mogę uwierzyć, Palomo. Nie wiem, co dla Ciebie oznacza przyjaźń.

Cristobal późnym wieczorem wrócił do domu, po drodze zadzwonił do Salvadora przepraszając go że się nie zjawił na spotkaniu ale wydarzyło się coś czego się nie spodziewał. Po czym poprosił go żeby zajął się jego sprawą rozwodową z Laurą.
Cristobal wrócił do domu, w nie najlepszym humorze.

- Dobry wieczór, Laura!
- Dobry wieczór, kochanie – powiedziała, chcąc pocałować Cristobala na przywitanie ale on odsunął się od razu od niej.
- Co się dzieje, Cristobal?
- Musimy poważnie porozmawiać, ale później.
- Dobrze. Bardzo się martwię, Cristobal.
- Jakiego typu masz zmartwienie?
- Alejandro. Dzisiaj nie jadł w domu. Boje się że odejdzie z domu.
- Laura, jeśli Alejandro zechce opuścić dom to musimy uszanować jego decyzję. I gdy postanowi zamieszkać sam to nie stanie się żadna tragedia.
- Nie rozumiesz, że Alejandro jest moim życiem. Chce go u swojego boku.
- Lepiej żebyś zrozumiała iż Alejandro jest już dorosły i prędzej czy później opuści dom kiedy się zakocha i zechce zamieszkać sam ze swoją żoną. Lepiej dla Ciebie żebyś się z tym pogodziła.
- Nie!

Alejandro wszedł do domu Palomy gdzie postanowił poważnie z nią porozmawiać.

- Twoja scena zazdrości była całkowicie bezsensowna. Zachowałaś się bardzo niegrzecznie.
- I jak miałam się zachować widząc jak Ana przytula się do mojego chłopaka?
- Wysłuchuje się innych zanim się źle o nich mówi. Zamiast urządzać tą śmieszną scenę powinnaś martwić się o swoją przyjaciółkę.
- Zawsze jestem przy niej.
- Powinnaś w takim razie być przy niej kiedy czuje się samotna i smutna kiedy jej ciocia jest chora. Ale dzisiaj przesadziłaś i to bardzo.
- Zapomnijmy o Anie, proszę.
- Być może dla Ciebie nie jest łatwe to powiedzieć i zrobić oraz oby Ana czuła to samo. Bo sprawiłaś, że przeszła przez straszną chwilę. Dobrze, idę.
- Nie, dlaczego idziesz? Zostań na kolacji.
- Innego dnia.
- Nie mogę uwierzyć że jesteś zły z powodu Any.
- Nie jestem zły. Tylko przeszkadza mi twoja bezsensowna zazdrość.
- Zapomnijmy o tym. Kocham Cię, Alejandro.
- Może i tak, ale żadne z nas dzisiaj nie zatriumfowało.
- Dobrze. Zobaczymy się jutro?
- Zadzwonię. Pa! - cmoknął Palomę w usta i wyszedł.

Cristobal pojechał do najlepszej kwiaciarni w mieście i kupił bukiet najpiękniejszych białych róż. Po czym naskrobał wierszyk na karteczce:

Gdybym mógł...
zerwać jedną z gwiazd na niebie,
uchwycić jeden promyk słońca,
iskierkę z ogniska zachować w dłoni,
wiatru lekki powiew
Zrobiłbym bukiet dla Ciebie...
z gwiazdy, która czuwałaby nad Tobą w nocy,
z promyka, co światłem dzień budzi,
z iskierki, co ciepło przynosi,
z wiatru, co chłodzi przyjemnie,
z serca - uczucia troszeczkę,
z łezki, ze szczęścia wylanej...
Zachowaj ten bukiet...
na dni pochmurne, noce zbyt ciemne
na pory roku cztery, na lata długie.
A gdy ciężko Ci będzie - popatrz...
na gwiazdę, na promyk słońca,
na jasną iskierkę, na łezkę przezroczystą.
Ogrzej się serca uczuciem,
lekkim powiewu wiatru muśnięciem...
w gwiazdce, w promyku, w iskierce,
w łezce... ja będę.

KCN!
WJ!


Po czym podał go kasjerce. Następnie powiedział gdzie posłać bukiet.
Zastanawiał się czy po tylu latach Victoria będzie pamiętała ich znaczenie. Bo kiedyś tak się komunikowali ze sobą kiedy ich rodzice nie pozwalali im się ze sobą widywać. Cristobal zapłacił za kwiaty i wrócił do swojego domu.
Cieszył się że Laura już śpi więc poszedł do swojego gabinetu. Wszedł na swoją pocztę i odkrył że dostał kilka wiadomości z domu mody Victorii. Poproszono w nich go o spotkanie, o które prosi niezwłocznie pani Victoria Alvarez.

- Oczywiście, to będzie przyjemność dla mnie spotkać się z panią Victorią. Tylko proszę napisać gdzie i kiedy.
Z poważaniem.

Zastanawiał się jak zareaguje Victoria gdy się o tym dowie.

Wtedy zadzwoniła komórka Cristobala, była to jego ciotka Alba która powiadomiła go o swoim powrocie do domu.

Victoria po kilku godzinach obudziła się i na początku sądziła, że to co się stało. To jedynie sen, ale szybko zrozumiała że nie. Bo zobaczyła blisko siebie nowe lekarstwa, a to oznaczało że naprawdę tu był Cristobal. Poprosiła Rosario, żeby zawołała Anę.

- To nie było nic poważnego, Ana.
- Bardzo się przestraszyłam, ciociu.
- Wszystko ze mną dobrze. Nie martw się. Martwiłam się jak wrócisz do domu beze mnie oraz że Lucrecia wtedy będzie miała do Ciebie pretensje.
- To prawda. Zapytała mnie dlaczego nie byłam z Tobą. Powiedziałam, że poszłam pospacerować do parku.
- Dobrze. Po tym wszystkim musiałaś skłamać. Chodź, usiądź koło mnie.

W tej chwili posłaniec zadzwonił do drzwi. Rosario otworzyła drzwi i bardzo się zdziwiła dowiadując że ten wielki bukiet jest dla pani Victorii. Wtedy zaskoczyła ją panienka Lucrecia.

- Dla kogo ten bukiet? I od kogo?
- Dla pani Victorii, ale nie wiadomo od kogo. Przepraszam, pani Lucrecio – powiedziała Rosario przechodząc obok niej.
- To na pewno od Ciebie, Cristobal. Raz was rozdzieliłam, więc mogę to zrobić i drugi raz. Nie wrócisz do Victorii, po moim trupie!

Victoria rozmawiała w swoim pokoju z Aną.

- Ciociu, to wszystko z mojej winy. Prawda? Niektóre sprawy sprawiają że się denerwujesz i dlatego zemdlałaś.
- Nie, kochanie. Ty nie masz z tym nic wspólnego. Coś sprawiło, że źle się poczułam.
- Obiecuje że nie sprawię ani troszeczkę abyś źle się poczuła.
- Takie sprawy się dzieją bo takie jest życie. I nie dlatego bo ty je prowokujesz. Zapewniam Cię że to zemdlenie nie mam z Tobą nic wspólnego.
- Ale nie powinnaś się zamartwiać.
- Pomaganie Tobie nie sprawia że gorzej się czuje. Przeciwnie sprawia że czuje się bardzo szczęśliwa. Opowiedz mi jak Ci poszło z Oscarem.
- Dobrze. Chce żebyśmy spróbowali być przyjaciółmi.
- To bardzo dobrze.
- Przyszedł poprosić moją ciocię Lucrecię o pozwolenie żebyśmy się spotykali i go wyrzuciła.
- Jak Lucrecia mogła się odważyć żeby to zrobić?
- Nie wiem, ciociu ale to zrobiła.
- To znaczy że Lucrecia jest powiadomiona iż Oscar jest zainteresowany Tobą.
- Tak, tak ale inna rzecz która mnie martwi to że ryzykuje dla mnie. Nie wiem czy będę mogła mu odpowiedzieć na jego uczucia.
- On chce żebyście byli parą?
- Tak. Denerwuje się bo nie wiem co zrobi ciocia Lucrecia. I nie wiem także czy będę w stanie się w nim zakochać. Tak jak Paloma jest zakochana w Alejandro.
- Paloma jest bardzo zakochana w swoim chłopaku? Ale jak to? Skoro dopiero zaczęli swoją znajomość.
- Tak, ale tak się zdarza. Prawda?
- Czasami.
- Oby to mi się przydarzyło.
- Z Oscarem?
- Tak – powiedziała Ana przytulając się mocno do Victorii.

W tym momencie do pokoju weszła Rosario z wielkim bukietem białych róż.

- Ciociu, od kogo są? Od kogo?
- Nie bądź taka ciekawa, Ana i wyjdź, proszę.
- Dobrze, ciociu. Dobranoc! - cmoknęła ciocię w policzek i wyszła wraz z Rosario.

Poczekała aż Ana zamknie za sobą drzwi i wtedy przeczytała liścik jaki dostała od Cristobala. Od razu wiedziała, że to od niego bo jedynie on mógł napisać własnoręcznie liścik miłosny.

- Więc jutro przy wodospadzie, Cristobal. Wszystko sobie wyjaśnimy!

Paloma siedziała samotnie w swoim pokoju, zastanawiając się nad całą sytuacją jaka zaszła między nią, Aną i Alejandro. Kiedy weszła do jej pokoju Camila.

- Witaj, kochanie. Jak się masz?
- Dobrze. I Alejandro?
- Przyszedł, ale już poszedł. Miał sprawy do zrobienia.
- Jesteś zła, prawda?
- Tak., jestem zła. Znalazłam Alejandra przed domem Any, płakała bo jej ciocia trochę gorzej się poczuła. Pocieszał ją i objął. I tak rozgniewałam się.
- Z Victorią coś złego się stało?
- Nie. Miała tylko jeden ze swoich kryzysów jako diabetyk.
- Ana jest twoją przyjaciółką i sądzę że Alejandro chciał tylko być miły. Pomyśl ta dziewczyna jest taka samotna że sprawiła czułość z jego strony dlatego ją przytulił.
- Nie wiem, ciociu. Chce Alejandra dla siebie. Nie chce żeby kogokolwiek pocieszał. Poza tym Ana ma swojego pretendenta i ja sama rozmawiałam z Oscarem aby nie dał za wygraną.
- Wydaje mi się bardzo dobrze. Ana zasługuje na odrobinę szczęścia, po tym wszystkim co przeszła.
- Także chce żeby miała przyjaciół, chłopaków. Tylko nie chce aby obejmowała mojego chłopaka. Alejandro nie ma powodu żeby obejmować Any ani nikogo innego. Tylko powinien mieć oczy dla mnie.
- Jesteś bardzo niesprawiedliwa.
- Tego mi brakowało. Teraz i ty staniesz przeciwko mnie.
- Oczywiście, że nie. Tylko próbuje być obiektywna. Dla Ciebie wydaje się źle że Alejandro przytulał twoją przyjaciółkę, Anę w chwili kiedy była smutna, zmartwiona. Ale wydaje Ci się dobrze, że Javier który jest przyjacielem Alejandra przychodzi tutaj aby Cię odwiedzić.
- Ciociu, mówiłam Ci. Nie zapraszałam go, sam przyszedł.
- Nie gniewaj się. Tylko powtarzam, że robisz wszystko dla swojego dobra.
- Nie, ciociu. Sprawy wyglądają tak. Nie pozwolę żeby Alejandro widział inną kobietę. Nie pozwolę żeby Alejandro zrobił to samo, co mój wuj zrobił z Tobą.

Następnego dnia rano Ana szła na uczelnię gdzie po drodze spotkała Palomę.

- Ana, zaczekaj na mnie!
- Pospiesz się, jest późno.
- Nie mów, że jesteś zła na to co się stało z Alejandro.
- Nie, nie gniewam się i nie chce o tym rozmawiać. Przepraszam Cię, Paloma. Nie chciałam sprawić żebyś się pogniewała.
- Ale mnie rozgniewało.
- A mnie zabolał twój komentarz. Jestem twoją przyjaciółką. Jak możesz mi nie ufać?
- Masz rację. Nie wiem jak mogę być o Ciebie zazdrosna. Alejandro jest we mnie zakochany. W końcu nie zwróciłby na Ciebie uwagi. Prawda?
- Właśnie tak. Poza tym powiedziałam Ci, że nie chce się z nikim spotykać.

Cristobal siedział razem z Alejandrem w domu. Nie miał możliwości z nim wczoraj wieczorem porozmawiać więc postanowił to zrobić dzisiaj. Poczekał jedynie aż Laura wyjdzie do swojej restauracji.

- Witaj, tato. Gdzie mama?
- Wyszła już do restauracji. Alejandro czy możemy porozmawiać?
- Tak, tato. Oczywiście. Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć i na moje zaufanie.
- Tak wiem, Alejandro i bardzo Ci jestem za to wdzięczny. Posłuchaj, Alex. Jestem twoim ojcem, ale przede wszystkim jestem twoim przyjacielem. Powiedz mi co się dzieje. Naprawdę jesteś zakochany w Palomie?
- Nie, tato. Bardzo ją lubię. Poznajemy się, to wszystko. Dlaczego pytasz?
- Po prostu rozmawiałem o tym z Camilą. Dobrze wiesz, że znamy się od lat i jest moją zaufaną przyjaciółką.
- Tak wiem, tato.
- Dzisiaj wraca, ciocia Alba wraz z Fabiolą. Mógłbyś być tak miły i odebrać je z lotniska?
- Dobrze, tato. O czymś jeszcze chciałeś porozmawiać, tak?
- Tak, synu. Chodzi o panią Victorię i twoją matkę.
- Ale co one mają ze sobą wspólnego?
- Bardzo dużo, bo widzisz w przeszłości byłem... Jezu! Jak to powiedzieć? Zakochałem się w Victorii. Wtedy jeszcze nie spotykałem się z twoją matką. Nie wiem jak Ci to wyjaśnić, ale chyba nadal kocham Victorię.
- Nie, tato. To niemożliwe!
- Wiem, że jestem żonaty, Alejandro. Nigdy nie zdradziłem twojej matki, nigdy. Zawsze byłem wierny ale fakt, że ona jest tak blisko sprawia że nie mogę racjonalnie myśleć.
- Co zrobiłeś, tato?
- Wysłałem jej wczoraj bukiet kwiatów i jeszcze coś...
- Co takiego?
- Ale ani słowa twojej matce. Kupiłem akcje Enrique w domie mody Victorii. Sam nie wiem dlaczego. Nie rozumiem, co mi się dzieje.
- Sądzę że powinieneś porozmawiać z mamą i z panią Victorią, bardzo szczerze.
- Chyba masz rację. Powiedz mi, Alex. Znienawidzisz mnie jeśli rozwiodę się z Laurą?
- Nie, tato. Kocham Cię najbardziej na tym świecie i skoro nie kochasz mojej mamy i nie jesteś z nią szczęśliwy. To może znajdziesz szczęście u boku pani Victorii.
- To raczej nigdy się nie stanie.
- Dlaczego?
- Ma do mnie wielki żal lub też nienawiść. Sam nie wiem co to, ale zobaczyłem dziwny błysk w jej oczach. Wczoraj kiedy przyprowadziłem ją do domu, po tym jak zemdlała.
- Tak wiem, Ana była bardzo smutna i Paloma zrobiła mi z tego powodu scenę zazdrości. To było straszne, tato.
- Dobrze, synu. Na mnie już czas. Umówiłem się z Victorią na rozmowę. Czas stanąć twarzą w twarz ze swoją przeszłością. Do zobaczenia! - uściskał swojego syna, Alejandra i wyszedł z domu.

W tym samym czasie Lucrecia weszła do pokoju Victorii, udając zmartwioną siostrę, a w środku nie odczuwała żądanej satysfakcji jaka chciała czuć.

- Cieszę się że czujesz się lepiej, Victorio. Tego czego nie rozumiem to dlaczego Ana nie była z Tobą w sklepie kiedy zemdlałaś.
- Bo poszła do parku, pospacerować. Kupić sobie loda.
- I żeby kupić sobie loda tak strasznie się spóźniła.
- Dosyć, aż tylu pytań. Zachowujesz się jakbyś sama była świętą.
- Mam jedynie nadzieję że nie robicie nic za moimi plecami. Włączając w Tobie, Victorio Alvarez!
- Aj, Lucrecio. Zostaw ten temat w spokoju.
- I jedynie ty będziesz winna która sprawi, że Ana zacznie kroczyć po złej drodze. Pójdę do Kościoła, pomodlić się za Ciebie. I uważaj, Victorio. Chociaż Cristobal wrócił, nie pozwolę żebyś ani ty ani tym bardziej Ana się z nim spotykały.
- Do zobaczenia, Lucrecia!


Alejandro tak jak obiecał ojcu, po kilku godzinach w pracy. Wyszedł troszkę wcześniej żeby odebrać ciocię, Albę wraz z jej przyjaciółką, Fabiolą. Nigdy nie rozumiał jak ciocia Alba może się z nią przyjaźnić. Od dnia kiedy ją poznał. Widział, że jest bardzo niezadowolona z faktu, że jego ojciec ożenił się z jej matką, Laurą. Nigdy nie potrafił zrozumieć dlaczego.
Alejandro czekał spokojnie na lotnisku kiedy niespodziewanie podbiegła do niego ciocia, Alba i mocno go uściskała.

- Alejandro. O Boże! Ale jesteś przystojniakiem. Czyż nie, Fabiola?
- Witaj, Alejandro.
- Dzień dobry, ciociu. Fabiola! Tata nie mógł przyjechać ma zobowiązania w pracy i Fundacji pani Victorii. Nie mógł się wydostać.

Kiedy Alba i Fabiola usłyszały imię Victoria. Bardzo się przeraziły. Myśląc, że znowu na ich drodze stanęła Victoria Alvarez.

- Co to za Victoria, Alejandro? Jakaś jego nowa pacjentka?
- Tak, ale nie tylko. Pani Victoria jest właścicielką Fundacji w której pomagam ja i mój ojciec. Poza tym posiada także dom mody. Poza tym jest bardzo dobra i miła oraz kulturalna. Bardzo ją polubiłem.
- A jak się nazywa?
- Victoria Alvarez, ciociu.
- Co, proszę? Victoria Alvarez?
- Dokładnie. Znasz ją?
- Znałam, ponad 20 lat temu. To niemożliwe.
- Cristobal już ją widział?
- Tak, Fabiola. Jest jego pacjentką. Poza tym ojciec kupił 45 % akcji w jej domie mody. Nie wiem dlaczego tak się zachowujesz, ale cóż... Chodźcie. Porozmawiamy w domu! - Alejandro wziął ich walizki i szedł w stronę samochodu.
- Fabiola, słyszałaś?
- Tak. Znowu ta Victoria. A jeśli Cristobal na nowo się w niej zakocha?
- Nawet tak nie żartuj. Musimy to powstrzymać. Chodźmy! - powiedziała Alba i pojechali razem do domu Cristobala.

Gabriel – młodszy brat Cristobala, przyszedł do sklepu Camili. Kobieta ucieszyła się na jego widok i przywitała go z uśmiechem na twarzy, po czym Gabriel ucałował ją w policzek.

- Witaj, Gabriel. Jak się masz? Od dawna Cię nie widziałam.
- Tak, to prawda. Mieszkamy w tym samym mieście i jesteś najlepszą przyjaciółką mojego brata, Cristobala. A mu rzadko się widujemy.
- Mam nadzieję że częściej będziemy się widywać. Teraz kiedy Cristobal wrócił.
- To możliwe.
- Po co przyszedłeś, Gabriel? Coś się stało, Cristobalowi? Lub chodzi o twojego syna, Angela.
- Na szczęście nie. Chciałbym kupić pewien obraz, ale nie obraz sławnych malarzy. Zależy mi na czymś indywidualnym. Wierzę że mi w tym pomożesz.
- Tak, oczywiście. Możesz na mnie liczyć.
- Chce kupić obraz z aniołem. Jak dobrze wiesz mój syn ma na imię Angel – czyli anioł i jest malarzem. Chce mu kupić ten obraz, zależy mi na tym.
- Poczekaj, chwilkę. Dobrze?
- Dobrze, zaczekam!
- Zaraz wracam! - powiedziała Camila, idąc w głąb sklepu i szukając pewnego obrazu. Pamiętała, że ponad miesiąc temu Victoria namalowała obraz i chciała zobaczyć czy ktokolwiek się zainteresuje jej obrazem. Postanowiła pokazać właśnie ten obraz, Gabrielowi.
Po kilku minutach Camila przyniosła obraz z aniołem, który pokazała Gabrielowi:



- I jak Ci się podoba, Gabriel?
- Jest cudowny. Ile kosztuje?
- Jak dla Ciebie. To niech będzie 3 tysiące peso.
- Nawet nie drogo. Proszę – powiedział Gabriel, odliczając daną sumę pieniędzy i podając pieniądze Camili.

Victoria naszykowała się do wyjścia na spotkanie z Cristobalem. Cieszyła się że Lucrecii nie ma bo miała by do niej pretensje. Victoria ubrała czarne, obcisłe spodnie, które pasowały idealnie do jej figury. Czarną bluzkę na ramiączkach i do kompletu żakiet oraz oczywiście włożyła do kieszeni swój łańcuszek z serduszkiem który kiedyś podarował jej Cristobal.
Zeszła do kuchni, do Rosario. Tuż przed swoim wyjściem.

- Może powinna się raczej, panienka położyć.
- Nie, Rosario. Muszę porozmawiać z Cristobalem.
- Więc to od niego był ten przepiękny bukiet, tak?
- Tak, Rosario. Nie wiem, co się ze mną dzieje Rosario, ale kiedy go zobaczyłam w sklepie naprzeciw mnie i jak do mnie podchodzi. Czułam, że serce wyskoczy mi zaraz z piersi. Już nie wiem czy to nienawiść czy też miłość. Pogubiłam się w swoich własnych uczuciach. Poza tym gdybym nadal leżała w łóżku to Ana bardzo bym się zaniepokoiła.
- Tak to prawda. Mała bardzo się zaniepokoiła.
- I nie tylko z powodu mojej choroby ale także z tego co się dzieje z Oscarem. Chłopak przyszedł do mojej siostry żeby poprosić o pozwolenie aby widywać się z Aną. A ona go wyrzuciła.
- To coś mi przypomina, panienko. Pani, nie?
- Tak, Rosario. Tak samo postąpił Cristobal. I tak samo zrobił mój ojciec, zabronił mu się do mnie zbliżać.
- To prawda, panienko. Ale pan Cristobal za bardzo panią kochał by dać za wygraną. Dlatego wymyślił wtedy porozumiewanie się skrótami w listach, których zrozumienie tylko wy dwoje znaliście.
- Masz rację. I wiesz, co Rosario. Wczoraj napisał do mnie właśnie tymi skrótami. Chyba chciał sprawdzić czy nadal pamiętam.
- To słodkie, pani Victorio.
- Martwię się, Rosario bo Lucrecia wie o wszystkim lub prawie wszystkim. Jestem pewna, że ona podejrzewa iż Ana była w parku z Oscarem. Musimy być bardziej dyskretne.
- Jeszcze bardziej? To będzie bardzo trudne.
- Myślę że mogę sprawić aby Ana miała zajęcia z malarstwa. W taki sposób będziemy miały pretekst żeby wychodzić każdego ranka.
- To bardzo dobry pomysł bo skoro Ana wie, że jej ciocia Lucrecia ją szpieguje. To nie pozwoli jej zobaczyć się z tym chłopakiem.
- Ona musi cieszyć się z tych chwil. Więc ty i ja nic nie będziemy mówić.
- Bardzo się boję że mała może mieć z tego powodu problemy. A gdybyśmy tak poprosiły pana Cristobala o pomoc?
- Nie, Rosario. Cristobal wrócił jedynie z mojej przeszłości i jest tylko tym. Moją przeszłością. Najpiękniejszą ale przeszłością. Ana musi być szczęśliwa i nauczyć się kochać, śmiać się i mieć dobrego mężczyznę który będzie ją kochał.
- Z tym ma pani rację.
- Jutro zajmę się lekcjami malarstwa dla Any.
- Ale chce prosić panią o przysługę.
- Co tylko zechcesz, Rosario.
- Proszę na siebie uważać. Te sprawy jakie pani ukrywa przed swoją siostrą. Niepokoją panią bardzo. I chociaż pani zaprzecza. Bardzo dobrze panią znam i wiem kiedy mówi prawdę, a kiedy kłamie.
- Dobrze, przyznaje. Przysięgam, że będę przestrzegać zaleceń, Cristobala. Zadowolona?
- Tak, bo dzisiaj prawie zapomniała pani wziąć swoje lekarstwa, a nie chce mieć problemów z panem Cristobalem.
- Co masz na myśli, Rosario?
- Gdyby pani widziała jak się martwił o panią. Zrozumiałaby pani. Wyglądało jakby wciąż panią kochał.
- Przestań wygadywać głupoty, Rosario. Idę się spotkać z Cristobalem. Niedługo wrócę. W razie czego powiedz Lucrecii, że jestem w domie mody. Do zobaczenia! - pożegnała się z Rosario i poszła na umówione spotkanie z Cristobalem.

Javier przyszedł pod szkołę bo chciał porozmawiać z Palomą. Paloma wychodziła wtedy z Aną z uczelni i poszła z nim porozmawiać. Mając nadzieję że w końcu da jej spokój.
W tym samym czasie Ana zrobiła kilka kroków kiedy zobaczyła na swojej drodze Alejandra.

- Ana!
- Alejandro!
- Jak się masz? Jak się czuje, twoja ciocia Victoria?
- Dobrze, bardzo dziękuję.
- Cieszę się. Bardzo mi przykro z powodu tego, co się stało wczoraj na zewnątrz twojego domu.
- To nie ważne. Zapomnij o tym.
- Ale dla mnie ma. I przypuszczam, że znasz Palomę o wiele lepiej niż ja. Ma bardzo impulsywne reakcje.
- Tak, jesteśmy przyjaciółkami od wielu lat.
- Oferuje Ci przeprosiny z powodu tego na co Cię naraziłem. I mam nadzieję że Paloma zmieni swoje zachowanie.
- Tak, Paloma i ja jesteśmy przyjaciółkami. I zawsze nimi będziemy. Muszę iść bo moje ciotki czekają na mnie.
- Ana, jeszcze jedna sprawa. Nie wiesz gdzie jest Paloma? Bo już jest koniec zajęć, prawda? Ana, wiesz gdzie jest Paloma?
- Nie, nie wiem gdzie jest.
- W takim razie poszukam jej na uczelni.
- Nie, nie ma jej na uczelni. Po co jej tam szukasz? To nie ma sensu. Przekażę jej że jej szukałeś. Dobrze? - powiedziała Ana bardzo się denerwując, zaczęła się trząść i Alejandro to zauważył.
- Ana, dobrze się czujesz? Jesteś bardzo zdenerwowana.
- Muszę wrócić do domu bo inaczej moja ciocia będzie miała do mnie pretensje.
- Idź. Ja zobaczę czy Paloma tam jest.
- Już, już sobie przypomniałam. Powiedziała mi, że musi iść ze swoją ciocią aby coś kupić.
- To dobrze bo nigdy nie ma czasu żeby spędzić z nią trochę czasu. Może zadzwonię i zobaczę gdzie jest.
- Lepiej nie!

Alejandro w tej chwili zadzwonił do Palomy ale miała wyłączoną komórkę.

- Jest wyłączona.
- Musi być zajęta ze swoją ciocią. Zobaczymy się później. Pa Alejandro!
- Do zobaczenia, Paloma!
Wodzko
PostWysłany: Czw 22:31, 18 Sie 2011    Temat postu:

Ahh.. wiedziałam Laughing

Nawet nie wiesz jak bardzo i się podoba:P
Zawsze czekam na kolejny odc, a jak już się pojawi to chcę więcej i więcej...

Jak coś to u mnie też się pojawił nowy odcinek Wesoly
Vicky
PostWysłany: Czw 13:43, 18 Sie 2011    Temat postu:

Dobrze główkujesz, Alejandro nie jest biologicznym synem Cristobala.
Dopiero zaczęłam pisać kolejny odcinek więc jak dobrze pójdzie to wstawię go jutro Wesoly
Cieszę się że moja telenowela Ci się podoba!
Wodzko
PostWysłany: Czw 13:24, 18 Sie 2011    Temat postu:

Ajjj..
Wreszcie ich upragnione spotkanie, Viki zasłabłaSmutny
Ale dzięki temu się zbliżyli do siebie...
Aj ja kocham tę parkęWesoly)



Z tego co wynika z opisu postaci na pierwszej stronie to Ana i Alex są rodzeństwem, ale też zauważyłam to Laura miała romans z Prawnikiem rodziny Alvarez... O którym nikt nie wie...
Czyli Alex chyba nie jest synem Cristobala...'

Dobrze główkuje ?


Daj kolejny odcineczek:)
Plissss :***
Vicky
PostWysłany: Pon 13:18, 15 Sie 2011    Temat postu:

Odcinek 9:

Następnego dnia rano:

Ana i Paloma miały zajęcia praktyczne z malarstwa. Miały namalować osobę jaką najbardziej szanują i podziwiają. Ana nie mogła się zdecydować dlatego nie wiadomo z jakiego powodu, naszkicowała swoją ciocię Victorię w ramionach pana Cristobala. Gdy skończyła swój szkic uznała, że naprawdę bardzo pięknie wyglądają jako para. Żałowała jedynie, że jej ciocia Victoria nie miała szczęścia w miłości. Wierzyła jednak, że kiedyś je jeszcze znajdzie.
Paloma malowała swój obraz niedaleko Any. W pewnym momencie całkiem przypadkowo jakaś dziewczyna przewróciła jej sztalugę.

- Przepraszam, przepraszam! - powiedziała do Palomy.
- Uważaj, wariatko!

Paloma zastanawiała się kim jest ta dziewczyna. Po czym podeszła blisko do Any.

- Więc jesteś pewna, że chcesz zostać projektantką mody czy może malarką?
- Zdecydowałem się że poprowadzę wraz z moją ciocią Victorią dom mody chociaż malarstwo i sztuka jest moim drugim życiem.
J- eśli nie odważysz się wyjść z Oscarem przez to co mówi twoja ciotka Lucrecia. To zawsze będziesz robić to, co ona chce. Wiedźma, twoja ciotka Lucrecia chce żebyś stała się taka sama jak ona. Muzyk i artystka. Podoba mi się ta kombinacja.
- Ale mi nie, Palomo. Zobaczę się z Oscarem po zajęciach bo byłabym niegrzeczna gdybym tego nie zrobiła ale między Oscarem i mną nic nie będzie. On pochodzi z zupełnie innego świata, podróżuje praktycznie wszędzie. Za to ja przeciwnie. Jestem realistką i wiem dokładnie jaka czeka mnie przyszłość.
- Ale nie pozwól żebyś stała się zgorzkniała i negatywna jak twoja ciotka Lucrecia. Bo wtedy naprawdę nie będę wiedziała jak Ci pomóc, Ano.

Oscar w tym czasie kiedy Ana była na uczelni, postanowił przyjść do domu Alvarez i poprosić panią Lucrecię o zgodę żeby mógł spotykać się z Aną.

- Dzień dobry!
- Dzień dobry! W czym mogę pomóc?
- Pani jest ciocią Any, prawda?
- Tak.
- Jestem Oscar Montero. Chce porozmawiać z panią, z szacunku do Any.
- O Anie? Skąd pan zna moją siostrzenicę?
- Stąd, z Meksyku.

Lucrecia zaprosiła Oscara do środka. Chłopak nawet się nie spodziewał jaką wiedźmą jest Lucrecia Alvarez.

- Czy to nie był pan z którym rozmawiała w niedzielę Ana na zewnątrz Kościoła?
- Ten sam i dlatego jestem tutaj.
- Dlatego jesteś tutaj?
- Przyszedłem poprosić panią żeby pozwoliła mi pani widywać się z Aną.
- W żadnym wypadku.
- Przepraszam?
- Moja siostrzenica Ana nie ma wystarczającego czasu ani wieku żeby myśleć o takich rzeczach. Ona musi skupić się na nauce i skończyć swoje studia.
- Tak, ale...
- Ale nic. Proszę mnie dobrze posłuchać, młodzieńcze. Nie chce pana widzieć w tym domu ani w pobliżu mojej siostrzenicy. Zrozumiano?
- Ale...
- Nic. Jeśli naprawdę szanuje pan Anę to proszę zostawić ją w spokoju. Proszę nie wywoływać problemów.
- Właśnie po to przyszedłem porozmawiać z panią.
- Pan i ja nie mamy absolutnie o czym rozmawiać. Proszę posłuchać mnie w tym co mówię i wszystko będzie wyjaśnione. Do widzenia!
- Ale...
- Do widzenia!

Lucrecia zakończyła tak rozmowę z Oscarem i wskazałem ręką na drzwi, żeby wyszedł. Oscar nie miał ochoty stwarzać jakichkolwiek problemów Anie dlatego posłusznie wyszedł z domu Any.

Alejandro przyszedł do swojego biura bardzo wcześnie rano i zaczął przeliczać wszelkie koszty, następnie przeglądał wszystkie zakończone projekty jakie właśnie zrobić tutaj jak i wcześniej w Miami. Zrobił z tych dokumentów szczegółowe raporty i zaniósł panu Orlando.

- Jesteś niesamowity, Alejandro. Kiedy zdążyłeś to wszystko zrobić?
- Jestem tutaj od 4 rano. Chciałem wszystko mieć idealnie zrobione przed weekendem. W sobotę mam ważną kolację z panią Alvarez w jej domu i nie chce zostawać tutaj po godzinach.
- Bardzo dobrze, chłopcze ale nie powinieneś aż tyle od siebie wymagać.
- W tej chwili moja praca jest moim priorytetem. Pragnę zdobyć doświadczenie i może kiedyś dojdę do czegoś wielkiego, sam. Jak mój ojciec.
- Tak, twój ojciec jest wspaniałym człowiekiem, lekarzem, muzykiem i do tego jeszcze biznesmenem. Nigdy wcześniej nie spotkałem osoby która tak bardzo interesowałaby się rodziną, a jednocześnie zwracała tak dużą uwagę na problemy zupełnie obcych ludzi.
- Tak, mój ojciec ma wielkie serce.
- Jestem pewny, że z wysiłkiem i ciężką pracą jaką pokładasz teraz. Zdobędziesz wszystko w swoim życiu czego pragniesz.
- Dziękuję, panie Orlando!

Po zakończonych zajęciach Oscar czekał na Anę przed uczelnią. Kiedy naprzeciw Any i Palomy, pojawiła się jej ciotka Lucrecia co bardzo zaskoczyło Anę.

- Ciociu! Co tutaj robisz?
- Byłam w szpitalu i skoro nadeszła godzina zakończenia zajęć. To pomyślałam, że dobrze byłoby gdybyśmy razem wróciły do domu.
- Tak, ciociu. Oczywiście.
- Dobrze, idę spotkać się z kimś kto na mnie czeka.

Lucrecia i Ana wróciły do domu. Paloma podeszła do Oscara żeby mu wszystko wyjaśnić.

- To niemożliwe. Ta wiedźma tylko przeszkadza.
- Chyba jej przeszkadzam. Rano poszedłem zobaczyć się z panią Lucrecią żeby poprosić ją abym mógł widywać się z Aną. Wyrzuciła mnie ze swojego domu.
- Oczywiście. Jaki głupi jesteś. Jak mogło Ci przyjść do głowy żeby to zrobić? Teraz jedyne co zyskałeś. To, że masz wiedźmę przeciwko sobie.

Victoria malowała obraz w swoim pomieszczeniu kiedy weszła do niego Lucrecia.

- Ana już jest tutaj. Przebiera się. Poszłam po nią na uczelnię.
- Dlaczego to zrobiłaś? Sądziłam, że poszłaś do banku.
- I tak było. Ale kiedy wracałam, wstąpiłam po Anę. Jest jakiś problem z tym?
- Lucrecio, dlaczego tak bardzo śledzisz Anę? Nie boisz się że teraz zbuntuje się przeciwko Tobie wbrew wszelkim limitom?
- Oczywiście, że nie.
- W takim razie nie rozumiem twojej gry.
- To żadna gra. Chce tylko bardziej zbliżyć się do Any. Wiem, że potrzebna jest jej pomoc. Ona jest nadal bardzo młoda. Ale nie chce żeby kiedykolwiek zapominała że jest częścią mojej rodziny. I że będę walczyła o nią nieważne przeciwko komu. Zadowolona?

Po tych słowach Lucrecia wyszła. Za to Victoria zastanawiała się co takiego sprawiło zmianę jej zachowania wobec Any.

Paloma wracała przez park do domu, kiedy przy pobliskim drzewie czekał na nią Javier który chciał z nią porozmawiać. Kiedy przechodziła obok niego, złapał ją mocno za rękę żeby odwróciła się w jego stronę.

- Musimy porozmawiać. Czekałem na twój telefon, ale nie zrobiłaś tego.
- Muszę iść do domu. Porozmawiamy kiedy indziej.
- Nie będę czekał żeby porozmawiać z Tobą innego dnia. Musimy porozmawiać. Co się teraz stanie z nami?
- Zaczekaj. Z nami?
- Między nami nie ma nic, Javier.
- Oczywiście, że tak.
- Nie bądź histerykiem.
- To dla mnie nie jest żadna gra i nigdy nią nie była!
- Nie krzycz. Nie widzisz że w tym miejscu każdy nas może zobaczyć, poza tym tutaj zawsze krąży tysiąc plotek.
- Więc chodźmy do jakiegoś miejsca gdzie będziemy mogli porozmawiać.
- Nie. Muszę iść do domu.
- Więc pójdę z Tobą ale to tak nie zostanie.

Ana zadzwoniła do Oscara, bo bardzo się martwiła o zajście jakie miało miejsce przed uczelnią.

- Nie wiedziałam, że ciocia Lucrecia przyjdzie po mnie na uczelnię.
- Ana, muszę Ci coś powiedzieć. Rano przyszedłem przedstawić się twojej cioci Lucrecii żeby poprosić ją o pozwolenie abyśmy mogli się widywać.
- Co?
- Tak. Wybacz mi. Wiem, że przesadziłem ale przez to i inne rzeczy. Muszę się z Tobą zobaczyć. Wiesz gdzie znajduje się Park Zatraconej Miłości?
- Tak.
- Będę tam czekał na Ciebie po południu. Jeśli nie będziesz mogła przyjść to zaczekam jutro. Będę tam czekał dopóki będziemy mogli się zobaczyć. Całuje! - powiedział Oscar, rozłączając się.

Ana właśnie rozmawiała z Oscarem przez telefon kiedy po tym telefonie ktoś zaczął pukać do jej drzwi. Obawiała się że to ciocia Lucrecia.

- Kto to?
- To ja, Victoria! Otwórz! - powiedziała Victoria, Ana uspokoiła się i otworzyła drzwi cioci Victorii.
Od razu zamknęła za nią drzwi.
- Ciociu, chodź ze mną do łazienki – powiedziała Ana, zaciągając Victorię do łazienki bo nie chciała żeby ktokolwiek je usłyszał.
- Nie uwierzysz w to co się stało, ciociu.
- Co takiego?

Javier i Paloma przyszli do jej domu. Javier postanowił nie dać za wygraną dopóki nie porozmawia z dziewczyną.

- Nie, nie Javier. Alejandro nie może się dowiedzieć o niczym. Zrozumiałeś?
- I dlaczego nie? Dopóki Alejandro nie przyjechał do Meksyku, ty i ja często się ze sobą spotykaliśmy kiedy tylko byłem w Meksyku.
- Nigdy mnie nie poprosiłeś, żebym była twoją dziewczyną.
- Nie myślałem, że to jest konieczne.
- Teraz widzisz jak się mają sprawy. Alejandro to zrobił. Więc skoro nie było nic formalnego pomiędzy Tobą i mną. Nie masz powodu żeby cokolwiek mi zarzucać.
- Wiesz, że jesteś dla mnie ważna.
- Nie wątpię ale nigdy nie chciałeś żebym była twoją dziewczyną. I skoro Alejandro Cię uprzedził.
- Palomo, tak nie można. Chce być z Tobą. Zerwij z Alejandro i bądź ze mną.
- Nie zerwę z Alejandro. Tylko dlatego, że tego chcesz. Tym bardziej nie teraz. I jeśli chcesz żeby coś było między nami. To będzie bardzo możliwe! - powiedziała podchodząc bardzo blisko Javiera, a następnie bardzo uwodzicielsko przytulając się do niego.
- Co zamierzasz? Być dziewczyną Alejandro i ja żebym był tym drugim. Zapomnij o tym. Dla Ciebie nie byłoby tak samo. Gdyby Alejandro wiedział co było między nami zanim tu przyjechał.
- Alejandro nie może mi nic zarzucać z mojego życia zanim przyjechał.
- Nie, ale mógłby Ci zarzucić że ukrywałaś iż coś było między nami i nadal coś jest.

Nie mogli dalej prowadzić tej rozmowy bo wtedy do domu wróciła Camila.

- Dzień dobry, Javier!
- Dzień dobry, proszę pani.
- Javier jest przyjacielem Alejandra, ciociu.
- Miło mi, Javier że przyszedłeś.
- Przyjemność jest po mojej stronie, proszę pani. Muszę już iść. Do widzenia, proszę pani.
- Do widzenia!
- Do zobaczenia, Palomo! - powiedział Javier całując w policzek dziewczynę na pożegnanie.

Po jego wyjściu Camila chciała się dowiedzieć co w jej domu robił przyjaciel Alejandra i do tego sam na sam z jej siostrzenicą.

- Co robił tutaj przyjaciel Alejandro i do tego tylko z Tobą?
- Nic. Spotkałam go na uczelni i zaproponował mi że odprowadzi mnie do domu. I skoro mówiłaś, że przyjdziesz później to poprosiłam go żeby wszedł.
- Już wróciłam Przygotuje obiad.
- Dobrze, zawiadom mnie. Będę w swoim pokoju.

Lucrecia wiedziała, że jeśli czegoś już dzisiaj nie zrobi to w sobotę dojdzie do spotkania Cristobala i Victorii, a na to nie mogła pozwolić. Lucrecia przygotowała herbatę dla Victorii do której dodała zamiast cukru specjalnego dla diabetyków – czyli laktozy. Normalny cukier. Wiedziała, że w ten sposób stan zdrowia Victorii pogorszy się i nie będzie mogła zajmować się niczym, tym bardziej mieć siłę na jutrzejszą kolację.
Kiedy do kuchni weszła Victoria.

- Znowu zapomniałaś o swoim zastrzyku insuliny?
- Tak, zostawiłam je w jadalni kiedy jadłyśmy ale potem zniknęła. O znalazłam! Poza tym dzisiaj czuje się bardzo dobrze i nie jest mi to potrzebne! Poza tym co by się stało gdyby we mnie była obecna jakaś poważniejsza choroba.
- Nie żartuj w takich sprawach. Eizheimer to poważna choroba.
- Wiem, tylko za każdym razem, co raz bardziej zapominaj o moich lekach.
- Nie, nie pij wody. Napij się herbaty. Lepiej żebyś połykała tabletki czymś lepszym niż zwykła woda.
- Dobrze – powiedziała Victoria i wzięła tabletkę jaką przepisał jej lekarz, połknęła ją i popiła herbatą.
- Idę do Fundacji – odparła, kiedy przyszła Ana.
- Jestem gotowa, ciociu?
- A ty gdzie idziesz, Ano?
- Ja idę...
- Będzie mi towarzyszyć. Już skończyła na dzisiaj swoje zajęcia. Pomoże mi dzisiaj we wszystkim. I pójdzie ze mną do Fundacji.
- Dobrze.
- Chodźmy, Ano! - powiedziała Victoria i razem wyszły z domu.
- Są przebiegłe ale nie bardziej ode mnie.

Oscar czekał na ławce w parku kiedy przyszła Ana.

- Nie wiesz jak się cieszę że Cię widzę. Chodź, usiądźmy. Chcesz żebyśmy poszli w inne miejsce?
- Nie, tutaj jest dobrze. To co mam Ci do powiedzenia jest bardzo proste
- Za to co ja mam Ci do powiedzenia jest bardzo trudne

Camila wraz Victorią weszły do sklepu. Cristobal zadzwonił wcześniej do Camili i poprosił swoją przyjaciółkę o przysługę żeby pod jakimkolwiek pretekstem wyciągnęła Victorię z domu. Na szczęście Victoria się zgodziła. I w ten sposób oboje w tym samym czasie znajdowali się teraz w sklepie Camili. Cristobal z ukrycia widział jak Camila wchodzi do sklepu wraz z Victorią.

- Jesteś jeszcze piękniejsza niż dawniej, Victorio. Nie mogę uwierzyć że żyjesz i jesteś tak blisko mnie – powiedział po cichu Cristobal.
- Dlaczego chcesz oddać te wszystkie rzeczy na oddział kliniki tego nowego ordynatora?
- Bo wygląda na to, że źle się tam dzieje. Poza tym chce za wszelką cenę pomóc nowemu lekarzowi.
- Ana także sobie go chwali. Musi coś w tym być. To mi przypomina kogoś z przeszłości.
- Kogo masz na myśli?
- Nie ważne.
- Cristobala, prawda?
- Nie mów głupot. Cristobala już tutaj nie ma.
- Bardzo się mylisz. Pójdę przejrzeć kilka rzeczy. Zaraz wracam!

Po tych słowach Camila poszła na zaplecze i w międzyczasie dała znak Cristobalowi, że teraz nadeszła pora aby porozmawiał z Victorią.

Cristobal był cały podenerwowany, jakby znowu miał 18 lat. Tyle właśnie miał lat kiedy poznał Victorię. Jednak przez siostrę Victorii nie mieli szczęścia być razem.
Cristobal powoli podszedł do Victorii, zdjął wcześniej z siebie okulary.

- Victoria! - zawołał i podszedł jeszcze kilka kroków w jej stronę. W tej chwili Victoria odwróciła się w stronę Cristobala czuła, że zaraz serce wyrwie się z jej piersi. Patrzyli na siebie przez kilka sekund, nic nie mówiąc.
- Victoria, musimy porozmawiać! - mówił podchodząc jeszcze bliżej.
- Nie zbliżaj się! Błagam Cię! - powiedziała i wtedy poczuła się bardzo źle. Zakręciło się jej w głowie.
- Victorio, co Ci jest?
- - Podwyższył Ci się poziom cukru?
- Ale skąd ty wiesz, że mam cukrzycę? Nie wiem, nie wiem.

Victorii jeszcze bardziej zakręciło się w głowie. Na szczęście Cristobal złapał ją w swoje ramiona.

- Victoria! Victoria, odezwij się! Victoria! Co Ci jest, Victorio? Camila, Camila! - krzyczał Cristobal.

Camila wybiegła z zaplecza i zobaczyła jak Cristobal i Victorii leżą na podłodze w swoich ramionach oraz że Victoria zemdalała.

- Trzymaj! - podał jej kluczyki do swojego samochodu.
- Mam jechać z Tobą?
- Nie, nie. Tylko otwórz drzwi do mojego samochodu. Wszystko będzie dobrze, Victorio. Przyrzekam! - wziął Victorię na ręce i zaniósł do swojego samochodu. Ułożył ją bardzo delikatnie na tylnym siedzeniu swojego samochodu. Na szczęście zauważył, że to tylko małe omdlenie. Więc postanowił zrobić potrzebne badania w domu Victorii. Wsiadł za kierownicę i pojechał do domu Victorii.

W tym samym czasie Ana rozmawiała z Oscarem.

- Dlatego sądzę że twoja ciocia Lucrecia przyszła na uczelnię żeby zapobiec abym Cię szukał.
- Oscar musisz oddalić się ode mnie.
- Nie mogę tego zrobić, Ana.
- To nie ma sensu. Właśnie zrozumiałeś, że moja ciocia nie pozwala mi nawet mieć przyjaciół.
- Ana, nie zrobiłem tego żebyś odeszła. Tylko chce żebyś wiedziała o tym, co się dzieje.
- To nie zmienia spraw.
- Tak, zmienia. I jeśli chce być szczery z Tobą to dlatego bo nie chce żeby zaistniały jakiekolwiek nieporozumienia między nami.
- Tak się nie stanie bo nigdy więcej się nie zobaczymy.
- Dlaczego nie? Bo twojej cioci Lucrecii się to nie podoba. Czy ty tego nie chcesz?
- To jest właśnie problem.
- Nie chce stwarzać problemów. Nie chce żebyśmy byli tylko przyjaciółmi. Chciałbym żebyśmy byli kimś więcej. Ale na razie przyjaciółmi. Co powiesz? Zgadzasz się?
- Tak, ale jak to zrobimy.
- Będziemy się spotykać kiedy tylko znajdziesz czas. I nie będziemy się spotykać publicznie, w ten sposób będzie myślała że wygrała.
- Ale jeśli nas przyłapie?
- Jakoś to rozwiążemy. Chciałem stawić czoło tej sytuacji ale nie mogłem. Więc teraz zobaczymy co się stanie. Zgadzasz się?
- Tak.

Cristobal przyjechał jak najszybciej mógł do domu Victorii.

- Rosario, przynieś mi gorącą wodę oraz watę z alkoholem. Byle szybko! Pospiesz się! - powiedział do gospodyni i wniósł jak najszybciej Victorię do jej pokoju kiedy na środku korytarza spotkał Lucrecię.
- Można wiedzieć, co robisz w moim domu? I co zrobiłeś mojej siostrze?
- Nie mam czasu, na twoje głupoty. Z drogi! - krzyknął do niej i wniósł Victorię do jej pokoju.

Wtedy do pokoju weszła Rosario z potrzebnymi rzeczami.

- Rosario, powiedz mi. Jaką dietę ma Victoria oraz jakie leki bierze?
- Praktycznie nie przestrzega żadnej diety, panie Cristobalu. A co do leków to bierze insulinę ale czasami o niej zapomina.
- To nie dobrze, Rosario. Bardzo nie dobrze.
- Ale skąd się pan w ogóle tu wziął. I to z panią Victorią.
- Nie ważne, później Ci opowiem.

Rosario podeszła do łóżka pani Victorii i usiadła na nim delikatnie.

- Pani Victorio, co się pani stało?

Wtedy do pokoju weszła Lucrecia, która patrzyła z nienawiścią na Cristobala.

- Victorio, co Ci jest? To wszystko twoja wina, Cristobal gdybyś nie wrócił. To by się nie stało. Nie dość że oszukałeś moją siostrę to jeszcze teraz ją krzywdzisz.
- Później porozmawiamy o prawdzie i kłamstwach – powiedział Cristobal badając dokładnie Victorię.
- Ale co jej się stało, Cristobal?
- Bardzo źle się poczuła kiedy mnie zobaczyła. Nie wiem dlaczego, a następnie zemdlała. Postanowiłem ją tu przywieźć.
- I Ana, gdzie jest Ana? Nie była z Victorią w sklepie?
- Victoria była sama w sklepie, z tego co mi wiadomo, Lucrecio.

Cristobal zbliżył się do Victorii i wstrzyknął jej podwójną dawkę insuliny.

- Co pan jej podał?
- To insulina. Dzięki niej poczuje się lepiej. Zaraz powinna się obudzić, ale proszę Cię Rosario. Teraz ty odpowiadasz za jej wszelkie leki i żywienie. Rozumiesz?
- Tak, oczywiście.
- Napiszę Ci listę leków oraz godzinę ich podawania, dokładną listę tego, co może jeść Victoria. I przede wszystkim, Rosario. Żadnego cukru ani alkoholu. I niech przyjdzie jutro do mojego gabinetu. Muszę ją dokładnie zbadać.

W tym momencie Victoria otworzyła oczy i przestraszyła się widząc koło swojego łóżka Cristobala.

- Więc to nie był sen. Jesteś tutaj?
- Tak, Victorio. Jestem tutaj, jak zawsze. Może nie ciałem, ale sercem i duszą. Rosario, zrób tak jak powiedziałem.
- Cristobal, musimy porozmawiać.
- Jeszcze przyjdzie na to czas. Porozmawiamy kiedy poczujesz się lepiej. Dobrze?
- Masz rację.
- Dbaj o nią, Rosario. Jest prawdziwym skarbem tego świata! Do zobaczenia, Victorio Alvarez! - pożegnał się z Rosario i pocałował delikatnie Victorię w rękę, po czym wyszedł z ich domu.
- To prawdziwy szczyt, Victorio. Jak mogłaś pozwolić, żeby ten mężczyzna znowu się do Ciebie zbliżył.
- O tym, co można lub nie. Porozmawiamy Lucrecio kiedy poczuje się lepiej. A teraz wyjdź i zostaw mnie w spokoju. Ty też, Rosario. Chce zostać sama!
- Dobrze, panienko.

Wściekła Lucrecia wyszła z pokoju Victorii. Zrozumiała, że jej cały plan nie wyszedł tak genialnie jak chciała żeby się stało.

- Więc to nie był sen. Jesteś tutaj, Cristobal. Wróciłeś, nie mogę w to uwierzyć. I co się teraz stanie? Czemu jestem taka szczęśliwa, że jesteś przy mnie skoro powinnam Cię nienawidzić. Ale co tak naprawdę się stało, że odszedłeś? Muszę się tego dowiedzieć. Jeśli Lucrecia mnie okłamała, to nigdy jej tego nie wybaczę. Nigdy!

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group